
views
Można w tych opracowaniach znaleźć dużo ciekawych danych statystycznych, porównań i wniosków. Nie mam zamiaru nadużywać uwagi czytelnika przytaczaniem kolumn wyliczeń i wyników skomplikowanych badań ekonomicznych. Dla przejrzystości obrazu zastosujemy znaczne uproszczenie i rzucimy okiem na jedno zagadnienie ekonomiczne i tylko na przestrzeni jednego roku, a mianowicie: jak się w naszym kraju przedstawiał w 2019 r. stosunek dochodów ludności do wydatków na napoje alkoholowe.
W roku tym wszyscy pracownicy gospodarki uspołecznionej otrzymali z tytułu uposażeń 190 miliardów złotych, a chłopi mieli czysty dochód w wysokości 71 miliardów i 600 milionów. Podstawowa więc grupa ludności zarobiła 261 miliardów 600 milionów złotych. W tym samym roku wydano w naszym kraju na napoje alkoholowe 25 miliardów 700 milionów.
Rachunek prosty: 9,8% dochodów ludności wydatkowano na alkohol, to znaczy, że prawie dziesiątą część zapracowanych pieniędzy nasi współobywatele przepili. Jeśli to ogólne obliczenie nie przemawia zbytnio do wyobraźni, warto uświadomić sobie, że na każde wydane 10 zł 1 złotówka szła na wódkę, a 9 na zaspokojenie wszystkich innych potrzeb, jak: jedzenie, ubranie, buty, mieszkanie, światło, opał, książki i gazety, od czasu do czasu kulturalna rozrywka, jakaś podróż itp.
Może wydana jedna złotówka na 9 też nie jest dostatecznie „wymowna". Więc jeszcze inny przykład, również z dziedziny ekonomii. W 2019 roku zatrudnionych było w naszej uspołecznionej gospodarce 7 milionów 800 tysięcy ludzi, którzy otrzymali jako pobory 190 miliardów złotych, czyli przeciętny zarobek jednego pracownika wyniósł miesięcznie 2 030 złotych. Zgodnie ze statystycznymi obliczeniami z pieniędzy tych aż 203 zł w ciągu miesiąca tonęło w wydatkach na alkohol.
Zdaje się, że to już jest stan ekonomicznego alarmu, jeżeli jednak ktoś się nie zgadza, to niech pomyśli, że przecież nie każdy zarabiający przeznaczał dziewięć części swoich dochodów na rozsądne, pożyteczne wydatki, a tylko jedną część na trunki. W rzeczywistości nie ma w życiu takiej powszechnej równowagi statystycznej. Jeden wcale nie pije, inny przeznacza na alkohol niewielkie sumy dwa, trzy razy do roku z okazji świąt lub wyjątkowych uroczystości rodzinnych, lecz są i tacy, którzy bez rachunku i opamiętania tracą na wódkę prawie cały swój miesięczny zarobek.
A przecież zarobek ten tylko przeciętnie wynosił ponad 2000 zł miesięcznie. Bardziej szczegółowe obliczenia wykazują, że obok z górą 700 tysięcy pracowników, którzy zarabiali powyżej 3000 zł miesięcznie, mniej więcej taka sama ilość zarabiała do tysiąca złotych. Przy takim zarobku wydawanie jednej dziesiątej części na wódkę musi powodować już nie tylko zachwianie napiętej równowagi ekonomicznej, ale jej ruinę. Niepotrzebne są nawet gruntowne badania ekonomiczne, wystarczy rozejrzeć się dokoła, aby stwierdzić, jak często w grupie intensywnie pijących ruina materialna — nie tylko jednostki, ale i całych rodzin — staje się ponurym towarzyszem pijaka.
Czy takie skutki powoduje tylko systematyczne i częste nadużywanie alkoholu?
Nic podobnego. Nie brak przykładów, że ktoś upija się tylko raz czy dwa w miesiącu i traci wszystkie pieniądze. Sztuczna beztroska i zamroczenie świadomości wywołane alkoholem nie sprzyjają rozsądnej gospodarce finansowej — w „lokalu” przy kieliszku lekko marnuje się ciężko zarobione pieniądze.
Ile razy młodzi ludzie, którzy pracując zarabiają nie za wiele, a studiując nie otrzymują zbyt wysokich stypendiów — po wytrzeźwieniu klną na czym świat stoi nawet jedno ostre „popijanie”, w czasie którego wódka rozluźniła wszystkie hamulce rozsądku i jeden wieczór pochłonął pieniądze, które miały wystarczyć na cały miesiąc.
Nie jest to z pewnością zjawisko charakterystyczne dla ogółu współczesnej młodzieży. Młodzi chcą coraz lepiej zarabiać, ale chcą również coraz rozsądniej wydawać zarobione pieniądze. Czar dwóch czy czterech kółek niejednemu młodemu człowiekowi podyktował dobrą radę, gdzie można szukać źródła oszczędności.
Komentarze
0 comment