views
Obsada Filmu: Baby są jakieś inne (2011)
- reżyseria i scenariusz:r Marek Koterski
- aktorzy: Adam Woronowicz, Robert Więckiewicz, Małgorzata Bogdańska, Michał Koterski, Elżbieta Romanowska
- zdjęcia: Jerzy Zieliński
- montaż: Ewa Smal, Andrzej Kowalski
Recenzja Filmu: Baby są jakieś inne (2011)
Żalą się na to, że te stale paplają, że ziewają jak smoki, że nie mogą niczego znaleźć w przepastnych torebkach, że wymagają od mężczyzn niemożliwego. Bo z jednej strony Ci mają być twardzi, niedostępni, rycerscy, z drugiej, mili, czuli i opiekuńczy. Denerwują ich te babskie sprzeczności, chęć równouprawnienia nie wykluczająca potrzebę uprzywilejowanego traktowania. Narzekają na wszystko co się da, bo baby są jakieś, no jakieś inne są. I właśnie na tym mija cały film Marka Koterskiego, pełne półtorej godziny. Przebywamy cały czas z bohaterami, w jednym ciasnym samochodzie, robiąc tylko krótkie postoje to na stacji benzynowej, to na poboczu, to gdzieś na środku drogi, wysłuchując ich skarg.
Banalny to pomysł, niezwykle prosty, bo można by bez problemu odegrać ten film na deskach teatru, stawiając na scenie tylko dwa krzesła i usadzając w nich dwóch mężczyzn, wypluwających z siebie potok słów, żali i narzekań. Bo nawet przerwy w tym obrazie, na pokazanie okolicy, mijanych miejsc są tu tak nieliczne, i niewiele znaczące, że właściwie niezauważalne. Problem jednak w tym, że ten prosty pomysł, jest jednocześnie zbyt jednostajny i w pewnym momencie staje się największą wadą tego obrazu. Bo ileż można tak siedzieć w aucie? Ileż można słuchać tego smęcenia, jakkolwiek chwilami zabawne by ono nie było? Dlatego od pewnego momentu całość staje się po prostu nudna i zaczyna się niestety ciągnąć. Problem polega również na tym, że choć reżyser decyduje się na kilka urozmaiceń w czasie seansu, małych wyskoków poza cztery kółka, to są one za bardzo rozciągnięte, przedłużone, jak chociażby scena z ziewającą babą, która powinna się skończyć w połowie, bo wszyscy już dawno zrozumieli jej sens i wydłużana ponad miarę przestaje być zabawna, zaczyna tylko irytować.
Koterskiemu nie można oczywiście odmówić zmysłu obserwacji. Zawsze potrafił patrzeć na ludzi, ich zachowania, idiotyzmy codzienności, w niesamowicie spostrzegawczy sposób i tak jest i tym razem. Wyłapuje wszystkie charakterystyczne zachowania i wyśmiewa je niezwykle celnie. Widać to w szczególności, gdy wyjdzie się już z kina, gdy opuści się salę kinową i wkroczy w normalne życie. Wtedy dopiero zaczyna się w pełni zwracać uwagę na te cechy, wtedy dopiero rzucają się w oczy wypunktowane przez reżysera przywary przedstawicieli obu płci. Bo choć film ten teoretycznie jest o babach, nawet jest im bezpośrednio zadedykowany, a obaj faceci właśnie o nich stale rozprawiają, to tak naprawdę jest on również, jeśli nie o dziwo przede wszystkim, o mężczyznach. To w gruncie rzecz strasznie smutne spojrzenie na współczesnych facetów. Wycofanych, zagubionych, rozgoryczonych, którzy nie potrafią się odnaleźć w zagarnianym przez baby świecie. Nie rozumieją ich, narzekają na wszystkie ich cechy, sposób bycia, ale (o czym mówi pod koniec jeden z nich), nie potrafiliby bez nich żyć. Nie mieliby po co rano wstawać z łóżka. Bo odpychanie łączy się z przyciąganiem. Tak było, jest i będzie.
"Baby są jakieś inne" to film bardzo ciekawy od strony językowej. Rozmowa bohaterów jest pokręcona, zaplątana, chwilami jakby przekombinowana. Pełno w niej błędów językowych, przejęzyczeń, gry słów. Tak, jakby bohaterowie naprawdę narzekali, mówili to co przyjdzie im na myśl, wykrzykiwali to co leży im akurat, w danym momencie, na sercu, czasem nie potrafiąc się wysłowić, przekręcając słowa, łącząc je w dziwne pary, co rusz nawzajem siebie poprawiając. Świetnie się tego słucha, chwilami nawet nie słychać przekleństw, które jako przerywniki padają z ich ust. W starciu z tym trochę dziwnym materiałem wyjściowym zdecydowanie lepiej poradził sobie jednak Robert Więckiewicz niż Adam Woronowicz. Ten pierwszy jest naturalny, swobodny, pełen życia. Ten drugi stale szepcze, odpowiada jakby nie na temat, i ciężej się go słucha, tak jakby nie potrafił do końca wpasować się w ten dziwny teatr. Przez to wypada zdecydowanie mniej naturalnie, grając bardziej swoją postać niż nią będąc. Wypowiadając zapisane myśli, a nie je (jakby) na bieżąco tworząc.
Między innymi właśnie dzięki tym zabawom językowym, nieskładnemu wypowiadaniu zdań, film ten jest momentami niezwykle zabawny. Te uszczypliwe spostrzeżenia na temat zachowań kobiet, te narzekania na nie, które również rewelacyjnie punktują słabe strony mężczyzn, tak widoczne w codziennej bieganinie, powodują, że chwilami nie sposób nie wybuchnąć śmiechem, nawet z kwestii, które słyszało się już wcześniej w zwiastunach. Ten śmiech jest jednak trochę śmiechem przez łzy. Bo śmiejemy się w tym filmie nie do końca z bohaterów, ale raczej sami z siebie. Baby z Bab, Faceci z Facetów i jedni z drugich nawzajem. Ciekawe w tej produkcji jest również to, że przede wszystkim została ona nakręcona w studio. W jednym małym samochodzie otoczonym zielonym ekranem, na który w późniejszym czasie dołożono otoczenie, migające światła, mijane drzewa, domy, mosty. Nie czuć tej sztuczki zupełnie i pewnie gdybym o niej nie wiedział przed seansem, gdybym nie wypatrywał w czasie filmu oznak sztuczności, nawet bym jej nie zauważył i był przekonany, że nakręcono ten obraz naprawdę na mieście. Dobrze wiedzieć, że stworzenie sztucznego otoczenia nie sprawia polskim twórcom już żadnego problemu.
Gdzie obejrzeć film: Baby są jakieś inne (2011)
Film dostępny tylko za pośrednictwem płatnych platform VOD
Komentarze
0 comment