views
Obsada Filmu: Bogowie ulicy (End of Watch) 2012
- reżyseria: David Ayer
- scenariusz: David Ayer
- aktorzy: Jake Gyllenhaal, Michael Peña, Natalie Martinez, Anna Kendrick
- muzyka: David Sardy
- zdjęcia: Roman Vasyanov
- montaż: Dody Dorn
Recenzja Filmu: Bogowie ulicy (End of Watch) 2012
Ten ostatni wywołany jest w dużej mierze przez sposób realizacji. "Bogowie ulicy", to chyba pierwszy dramat sensacyjny nakręcony w estetyce found footage. Owszem, rozchwiane kadry kręcone kamerą z ręki, widzieliśmy już w niejednym policyjniaku. Ale tu mamy dwóch gliniarzy, którzy jeżdżą po mieście z miniaturowymi kamerkami wpiętymi w butonierkę, i kiedy wkraczają w ramach interwencji do jakiejś podejrzanej rudery widz może się poczuć jak na seansie "Paranormal Activity 4".
Oczywiście tej konwencji nie zastosowano tu aż tak konsekwentnie, jak we wspomnianym horrorze. Miała ona jedynie zdynamizować narracją i nadać jej tzw. wypieków. Uzasadnienie zabiegu jest takie, że jeden z policjantów - młody, ambitny Brian przygotowuje jakiś bliżej nieokrelony projekt do szkoły wieczorowej, za co jest zresztą parokrotnie strofowany przez kolegów z pracy i przełożonego. Udaje mu się jednak wciągnąć w zabawę partnera i wieloletniego kumpla - Mike'a Zavalę, równie młodego i zadedykowanego pracy w policji Meksykanina. Chłopcy są raptem na początku swojej drogi - jeden marzy o karierze detektywa, drugi niewiele się zastanawia, miewa za to odruchy spontanicznego bohaterstwa. Czy mają jakieś mroczne tajemnice? Otóż żadnych. W odróżnieniu od bohaterów wcześniejszych filmów tego reżysera, to naprawdę poczciwe chłopaki, które całkiem przypadkiem wdepnęły na teren kartelu. Mdłości, które poczują na widok poćwiartowanych ciał znalezionych podczas przeszukania domu, będą jedynie przedsmakiem problemów. Oto wierzchołek góry lodowej wszechobecnego zła, na jakie rzuciła ich właśnie fala.
O ile w swoich wcześniejszych filmach Ayer pieczołowicie rozmazywał granicę między światem prawa i zbrodni, tym razem rysuje ją grubą kreską. Pod tym względem jego film może się jawić, jako dość tradycyjny w swej wymowie produkcyjniak o dzielnych policjantach, zwalczających zbrodnię w Mieście Aniołów. Przyznam, że sama miałam parokrotnie takie wrażenie, np. słysząc otwierający film monolog, czy obserwując jak bohaterowie ofiarnie skaczą w ogień, by ratować ludzkie życie. Z pewnością jest tu wystarczająco dużo patosu, zmieszanego z konserwatywnym maskulinizmem, by zrobić z tego dobry film rekrutacyjny amerykańskich służb mundurowych.
Na szczęście Ayer, to doświadczony rzemieślnik i wie, kiedy się zatrzymać. Nawet jeśli jakaś scena razi moralnym prymusostwem, zaraz potem pojawia się dla niej odpowiedni kontrapunkt. Taylor i Zavala - choć zgodnie z poprawnością polityczną, celebrują swoją interrasową przyjaźń mają jednocześnie prawdziwie niewyparzony język. Kochają swoje kobiety, ale seks traktują nieco sportowo. Niby szanują mundur, ale zdarza im się wdać w bójkę na służbie, a chwilę po akcie czystego bohaterstwa, zrobić koledze z pracy sztubacki dowcip. Z jednej strony "Bogowie ulicy" to film z tezą. Teza ta jest jednak wręcz bezpretensjonalna w swej prostocie - chodzi tu z grubsza rzecz biorąc o z góry przegrany pojedynek między młodzieńczym idealizmem i zgnilizną tego świata. Niby banał, ale jest w nim więcej niż kilka przekonujących scen. Przekonujących zwłaszcza na poziomie emocji, który to efekt jest wynikiem połączenia omawianej tu wcześniej stylistyki reality z dobrą grą Jake'a Gyllenhaala i Michaela Peñy. I nawet jeśli nieco drażni tu może nadmierne epatowanie machizmem, to zostaje on całkowicie zmyty w finale przez męskie łzy, połączone z poruszającym wyznaniem miłości jednego gliniarza wobec drugiego. Takie sceny są w filmach policyjnych z pewnością wielką rzadkością. W ten sposób Ayer znów zakpił sobie z przyzwyczajeń widza. I dlatego mimo wszystko polecam ten film waszej uwadze.
Gdzie obejrzeć film: Bogowie ulicy (End of Watch) 2012
Film dostępny tylko za pośrednictwem płatnych platform VOD
Komentarze
0 comment