views
W przypadku starszych czytelników jedni z obrzydzeniem będą wspominać ten traumatyczny okres w ich życiu, a inni z łezką w oku będą sobie przypominać te beztroskie lata, kiedy ich jedynym problemem była walka z pryszczami i zdanie do następnej klasy. To oczywiste, że z czasem idealizujemy naszą przeszłość, wymazując jej mroczniejsze elementy. Z pewnością nierozłącznym elementem, który wszyscy będziemy wiązali z hasłem „szkoła”, są nauczyciele. Nauczyciele, jak to ludzie, jedni bywali dobrzy, drudzy źli. Niektórzy za cel życiowy stawiali sobie uprzykrzanie życia swoim uczniom, a inni wprost przeciwnie, potrafili zarazić swoją pasją do przedmiotów, o których w życiu nie przyszłoby nam do głowy, że można je polubić. I właśnie o kimś takim, będącym przykładem tej drugiej postawy, jest ten film.
Jesień 1959 r. Rozpoczyna się kolejny rok nauki w prestiżowej, prywatnej szkole Welton w Nowej Anglii. Placówka ta propaguje wyświechtane, skostniałe formułki typu: „tradycja, honor, dyscyplina, doskonałość”. Jest to kolejna fabryka produkująca bezmózgie zombie, które zaraz po szkole udadzą się do najbardziej prestiżowych uczelni wyższych i zostaną lekarzami, prawnikami lub naukowcami. Wszelkie przejawy oryginalności są tam tłumione w zarodku przez surowych nauczycieli, pilnujących dyscypliny w szkole. W tym jednak roku coś się zmieni, w szkole pojawia się bowiem jej były wychowanek John Keating, który ma objąć posadę nauczyciela języka angielskiego. Keating okazuje się być osobą nieprzeciętną, przepełnioną wielką miłością do poezji, które to uczucie udaje mu się zaszczepić także u swoich wychowanków. Kilkoro jego uczniów postanawia wskrzesić „stowarzyszenie umarłych poetów”, projekt założony przez ich nauczyciela za czasów szkolnych.
„Stowarzyszenie umarłych poetów” jest przepięknym filmem. Obrazów opowiadających o cudownych nauczycielach, pomagających swoim uczniom w zmaganiach z problemami dnia codziennego, powstała niezliczona ilość. Niewiele jest jednak obdarzonych takim urokiem, bezpretensjonalnością i klimatem jak film Petera Weira. Reżyser postanowił się skupić przede wszystkim na młodych ludziach, pokazując ich problemy i troski. Z całej klasy, którą uczy Keating, wybrał trzy osoby i postanowił przyjrzeć się im bliżej. Są to postacie w zasadzie zupełnie od siebie odmienne pod względem charakterów, ale obdarzone podobną wrażliwością na piękno literatury. Mamy więc zamkniętego w sobie Todda Andersena, który ma poważny problem z wytrzymaniem presji otoczenia, które nieustannie porównuje go z jego starszym bratem, wsławionym znakomitymi wynikami za czasów szkolnych. Jest też na pozór pewny siebie, obdarzony cechami przywódczymi Neil Perry, który jednak nie potrafi pogodzić się z wymaganiami stawianymi mu przez jego ojca. No i w końcu mamy Knoxa Overstreeta , niepoprawnego zawadiakę, nieco bezczelnego osobnika, którego jedynym zmartwieniem jest zdobycie serca pewnej przepięknej dziewczyny.
Na resztę klasy składa się w miarę tradycyjny zestaw złożony z cherlawego astmatyka, cynika próbującego bombardować wszystkie oryginalne pomysły nauczycielskie i egoistę gotowego dla własnego dobra sprzedać własną matkę. Oczywiście, jak to zwykle bywa, pozostali są jedynie szarym tłem, na którym to wyróżnia się wspomniana grupka uczniów. Jednakże to z pozoru drugoplanowa postać nauczyciela, pełniąca w filmie funkcję mentora i przewodnika dla młodych bohaterów, staje się najjaśniejszym elementem dzieła.
Robin Williams bryluje w tym obrazie. Od jego postaci bije autentyczny optymizm oraz pasja do tego, o czym mówi, zabarwiona porządną dawką wyśmienitego poczucia humoru. Pomimo że „Stowarzyszenie umarłych poetów” opowiada o przemianach zachodzących w młodych ludziach, tak naprawdę jest to film Robina Williama. To on uczynił ten obraz czymś wspaniałym i na zawsze zapisującym się w naszej wdzięcznej pamięci. Oczywiście dzielnie dotrzymują mu kroku młodzi aktorzy wcielający się w główne role, całkiem nieźle radzą sobie także drugoplanowi. Na uznanie zasługuje również przejmująca muzyka. To wszystko składa się na niesamowitą całość, której wydźwięk byłby jednak znacznie słabszy, gdyby zabrakło w obsadzie Williamsa. Na szczęście reżyser nie dopuścił, żeby aktor przeszarżował swoją rolę – Keating dużo żartuje, jest osobą energiczną i oryginalną, ale na pewno nawet przez chwilę nie ociera się o błaznowanie. W każdym, nawet na pozór dziwacznym pomyśle nauczyciela, kryje się jakaś mądrość. Są to jego tricki, którymi chce dotrzeć do serc młodych ludzi, osób z natury nieufnie podchodzących do pedagogów. Keating przeprowadza swoje lekcje w plenerze, pozwala uczniom wejść na swoje biurko, a nawet dopuszcza się dość swawolnej jak na tę szkołę interpretacji Szekspira.
Oczywiście jego przekaz nie trafia do wszystkich, konformizm jest o wiele wygodniejszy niż życie w zgodzie z samym sobą. Nauczyciel nawołuje uczniów, żeby cieszyli się każdym dniem i czerpali z życia pełnymi garściami. Jest to jednak sprzeczne z naukami, które od lat wpajano tym młodym ludziom i nie każdy z nich potrafi się przestawić na ten zupełnie nowy model życia. Najlepiej jest to widoczne w ostatniej scenie. Jedynie nieliczne jednostki postanawiają zgodnie ze swoimi uczuciami dać wyraz szacunku dla nauczyciela. Mniej znakomita większość zwiesza jedynie głowy, udając, że niczego nie widzi. Jest to przepiękna scena, jedna z najlepszych w tym filmie i w ogóle w historii kina. Najtwardsze serce musi się ścisnąć, kiedy obserwujemy kolejnych uczniów wchodzących na swoje ławki, dumnie prężących piersi, z zapożyczonymi od Walta Whitmana słowami „Oh Captain! My Captain” na ustach. Czysta magia kina.
„Stowarzyszenie umarłych poetów” jest wspaniałym filmem, skierowanym praktycznie do każdego. W przepiękny sposób opowiada o prostych i fundamentalnych sprawach, takich jak miłość, pasja, rozwój duchowy. Nie doświadczymy w nim żadnej zabawy z formą, oryginalnych tricków, szarżującej gry aktorskiej i przebojowej muzyki. Ten film świetnie broni się sam bez tego typu ozdobników, które często mają na celu odwrócenie uwagi widza od fabuły. Jeżeli jakimś cudem ktoś tego dzieła jeszcze nie widział, to marsz do sklepu lub wypożyczalni!. A teraz wszyscy stajemy na swoich biurkach i dumnie wypinamy pierś.
Obejrzyj cały film:
Film dostępny tylko za pośrednictwem płatnych platform VOD
Komentarze
0 comment