
views
Recenzja Filmu: Tramwaj zwany pożądaniem (A Streetcar Named Desire) 1951
Dopiero po chwili przypomniałem sobie, że w czasie obecności "Blue Jasmine" w kinach, często porównywano tę produkcję właśnie do obrazu Eli Kazana, opisywano jako autorskie spojrzenie Allena na tamtą historię, pewnego rodzaju dialog z tą produkcją. Stąd też i portret głównej bohaterki, tak podobny w obu filmach, przestał być tak zaskakujący. O ile jednak oba filmy zaczynają się niemal identycznie, tak już późniejsze wydarzenia zaczynają je coraz wyraźniej od siebie różnić. W "Tramwaju zwanym pożądaniem" częściej pojawia się chociażby siostra głównej bohaterki, jak i jej mąż, również jej przeszłość i tajemnica, którą skrywa, jest tutaj całkiem inna. Pewnie zabrzmi to dziwnie, ale zaskoczyło mnie również, że tytuł tej produkcji jest traktowany tak dosłownie. W sumie nie wiem czego się spodziewałem, jednak to, że już w pierwszej scenie pojawia się tramwaj, który w istocie nosi nazwę "Pożądanie", było zaskakujące i w pewnym stopniu rozczarowujące. Oczywiście samo uczucie jakim jest pożądanie odgrywa w tej historii sporą rolę, jest ono jednym z ważniejszych tematów tego filmu i jedną z głównych sił jaka kieruje bohaterami, jednak dosłowność tytułu trochę razi.
Całość ogląda się nadspodziewanie dobrze. Mimo, że jest to film mocno teatralny (pewnie w dużej mierze ma na to wpływ jego pochodzenie, czyli sztuka Tennessee Williamsa, na podstawie której został zrealizowany). Pomimo, że gra aktorska naznaczona jest pewną manierą, charakterystyczną dla filmów z lat pięćdziesiątych i ich okolic. Pomimo, że z wyglądu nie jest to film, który przyciągałby wzrok - ciemny, czarno-biały, kwadratowy. To wszystko nie ma jednak aż tak wielkiego znaczenia, bo historia tu opowiadana jest na tyle ciekawa i wciągająca, że chce się ją oglądać. Poza tym jest to obraz zaskakująco zabawny, przede wszystkim dzięki inteligentnie napisanym dialogom. Najwięcej zabawnych kwestii ma do wygłoszenia Marlon Brando (ależ on wyglądał za swojej młodości!), jako nieokrzesany, trochę prostacki mąż siostry głównej bohaterki. Szkoda, że nie otrzymał za tę rolę Oscara, choć wszyscy pozostali aktorzy (Vivien Leigh, Kim Hunter, Karl Malden) sięgnęli po statuetki. Szkoda, bo jego rola jest bardzo zauważalna. Na sam koniec, jeszcze jedna uwaga ogólna, niezwiązana wyłącznie z filmem Kazana. Nigdy nie pomyślałbym, że zacznę doceniać napisy końcowe, jakie w nowoczesnych produkcjach przepływają (czasem w nieskończoność) po czarnym ekranie, po zakończeniu seansu. Ich brak w starych filmach, chociażby tych z lat 50., które kończy gigantyczna plansza z obowiązkowym napisem "the end" (ewentualnie dwie, trzy dodatkowe ze spisem najważniejszych osób biorących udział w realizacji filmu), jest niezwykle odczuwalny. Teraz napisy końcowe, nawet choć sam film się już skończył, pozwalają jeszcze chwilę pobyć w wykreowanej przez niego rzeczywistości, dają jeszcze kilka minut na odczuwanie atmosfery panującej na sali kinowej i możliwości spokojnego, przejścia do świata jaki czeka na zewnątrz. Bez nich to przejście jest niezwykle brutalne.
Gdzie obejrzeć film: Tramwaj zwany pożądaniem (A Streetcar Named Desire) 1951
Film dostępny tylko za pośrednictwem płatnych platform VOD
Komentarze
0 comment