
views

Po błyskotliwym "Dystrykcie 9" Neill Blomkamp powraca z przytupem z nową produkcją, udowadniając, że w kategorii ambitne s-f nie ma sobie równych. Nakręcił film za 119 mln dolarów, który wygląda jakby powstał z dwukrotnie większym budżetem. "Elizjum" to świetny kawałek kina, ale w zachwycie nad tym dopieszczonym wizualnie cacuszkiem przeszkadzają ubytki w scenariuszu, który nie dorasta do ponurej wizji świata, wyłaniającego się z całości.
W punkcie wyjścia dowiadujemy się, że w roku 2154 roku żyją ludzie bardzo biedni i bardzo bogaci. Ci pierwsi żyją w slumsach przypominających połączenie najbrudniejszych zakątków Indii i Meksyku. Ci drudzy - mówiąca po francusku elita technokratów - żyją na opływającej w luksusy sztucznej stacji oddalonej od przeludnionej, targanej epidemiami Ziemi. Próby przedostania się Ziemian do Elizjum zwykle kończą się tragicznie. Przed taką próbą zostanie postawiony skazaniec Max (Matt Damon), śmiertelnie napromieniowany w fabryce. Zostaje mu kilka dni życia i jedynym ratunkiem dla niego jest Elizjum, którego mieszkańcy mają zapewnioną długowieczność dzięki nowoczesnym technologiom.
Historie takie jak w "Elizjum" opowiedziano już wiele razy. Co jest ciekawego w filmie Blomkampa to to, że czasami układa te same klocki w inny, ciekawszy sposób. Przede wszystkim na uwagę zasługuje dbałość o szczegóły. Długie sekwencje przygotowań do misji, pokazujące od kuchni możliwości technologiczne w 2154 roku - w tym międzymózgowa transmisja danych, zamach stanu polegający na przeprogramowaniu systemów informatycznych - są pokazane bardzo realistycznie, co świetnie współgra z posępną wymową opowieści.
Co nie gra? Proste podziały - bogaci i biedni, zdrowi i chorzy - które uniemożliwiają wnikliwszą analizę stanu nierówności, która w tym wydaniu pachnie marksizmem dla bardzo opornych. Nieprzekonująco jest zwłaszcza wygrany moment przemiany Maxa, od początku kierowanego partykularnym, egoistycznym motywem. Oto krnąbrny, śmiertelnie chory Max okazuje się zbawcą świata, który niczym trickster uderza w system, sprzeciwiając się jego regułom. Najsłabsze są ckliwe wątki melodramatyczne z udziałem sympatii z dzieciństwa Maxa (Alice Braga) i jej chorej na białaczkę córeczki. Co jak co, ale ze scenami sercowymi Blomkamp (także autor scenariusza) ma duży problem.
Jeśli chodzi o aktorstwo, jest dobrze, ale szału nie ma. Zarówno Matt Damon w głównej roli, jak i Jodie Foster jako chorobliwie ambitna i zimna Minister Obrony zagrali bardzo poprawnie. Trzeba przyznać Damonowi, że poświęcił się dla swojej roli, ale na największe oklaski zasługuje rewelacyjny Sharlto Copley, który zagrał czarny charakter - mrocznego najemnika Krugera, balansującego na granicy szaleństwa.
"Elizjum", mimo wad, to bardzo przyzwoite i wciągające kino, a dla fanów kina s-f pozycja obowiązkowa, choćby dlatego, że jak na razie obok "Pacific Rim" jest najlepszą gatunkową produkcją tego roku.
Obejrzyj także inne filmy:
Mroczna kraina (2009) - cały film online za darmo z lektorem.
Komentarze
0 comment