
views
Recenzja: Squid Game (2021) Zabawa w śmierć
Formuła śmiertelnego turnieju (tutaj przypominającego przedstawienie dla znudzonych przewidywalną rzeczywistością władców świata) nigdy nie przestanie być intrygująca, opowiada przecież o ludzkości okrutnej, zwierzęcej, chciałoby się napisać: „prawdziwej”. Nigdy jednak nie była tak ekspresyjna wizualnie ani bezlitośnie emocjonalna. W wersji japońskiej preferowała postawę komentatora, w wersji hollywoodzkiej - wysokobudże-towe widowisko. A że koreańskie kino ma autonomiczny charakter, który zaczyna coraz częściej zwracać uwagę świata (patrz: Oscar dla „Parasite”), Donghyuk nie musiał się w żaden sposób stopować. Choć nie uwierzę, że przewidywał status „fenomenu”, jakim globalna publiczność wyróżniła jego dzieło.
Domyślacie się podłoża fabularnego. Poznacie grupę zadłużonych pechowców, oszustów, przegrańców, którzy nie mają już perspektyw na szczęśliwe rozwiąza nie. Nikt do niczego nie zmusza, jednak otrzymana od losu (reprezentowanego przez szarmanckiego pana w garniturze) szansa wydaje się aż za dobra. Weź udział w tajemniczej grze, a odzyskasz kontrolę nad życiem. Gi-hun jest stereotypowym głupcem o złotym sercu, próbującym wy nagrodzić matce lata użerania się z jego hazardowymi ciągotkami. Nic więc dziw nego, że gdy zostanie przetransportowany na spreparowaną pod tytułowe rozgrywki arenę i zobaczy, że „wyeliminowanie gra cza” oznacza de facto jego rozstrzelanie, skorzysta z prawa do przerwania „zaba wy”. Organizatorzy doskonale wiedzą, iż po powrocie do smutnej rzeczywistości nie przestanie myśleć o karykaturalnej skarbonce z milionami wonów. Podobnie jak reszta zróżnicowanej ekipy. Wrócą niemal wszyscy i w pełni świadomi posta wią na szali własne życia.
„Squid Gamę” zgrabnie kontrastuje infantylną stylistykę dziecięcych gier, na których oparto wszystkie sześć rund wielkiego turnieju, z naturalistyczną makabrą. Jest absolutnie bezwzględne, gdy idzie o stopień przemocy. Już pierwsza „zabawa” - doskonale znana również z polskich podwórek jako „Baba Jaga patrzy” - kończy się zabiciem dziesiątek osób. Duszną atmosferę oczekiwania na kolejne próby wzmacniają „noce” w ogromnej świetlicy, gdzie, jak się okazuje, zabijanie będzie bezkarne. Dla widza, rozumiejącego, że do samego końca nie dotrwa prawie nikt z przerysowanych, choć sympatycznych bohaterów, seans oznacza niemal dziewięć godzin ciągłego niepokoju. Niepotrzebne metatekstowe mrugnięcia, że niewiele różni nas od przyglądającej się rozgrywkom bohemy, rzucane są dopiero pod koniec, powielu torturach naszej empatii. Chciałbym móc uchylić nieco spoilerową kotarę, wypisać wszystkie „atrakcje” serii wprost, ale jeśli uchowaliście się dotychczas w niewiedzy, zasługujecie na tę przygodę w całości.
Martwi mnie, że zamiast zdecydować się na filmowe, pełne domknięcie, Dong- -hyuk hołduje streamingowym trendom i ewentualnym kontynuacjom otwiera furtkę na oścież. Martwi, ponieważ „Squid Gamę” balansuje na krawędzi kiczu, a działa przede wszystkim dzięki urokowi większości obsady. Budowanie szerszego uniwersum na doświadczeniu opartym na szoku, jak pokazało „Battle Royale”, może zakończyć się spekta kularną klęską. Zresztą jaskrawe stroje zamaskowanych pracowników turnieju, które przypominają wizualnie „Dom z papieru”, również mogą okazać się swego rodzaju wróżbą. Gdyby seria miała wyłącznie jedną część, przeszłaby i tak do historii współczesnej telewizji. Internet na pewno przesadza z entuzjastycznymi ocenami, całość nie „odmieni” żadnego życia. Ale jest bez wątpliwości warta wa szego czasu.
Gdzie obejrzeć: Squid Game (2021) Zabawa w śmierć
Obecnie film: Squid Game (2021) Zabawa w śmierć można obejrzeć za pośrednictwem platform VOD.
Komentarze
0 comment