views
Substancje przeciwbakteryjne są tak szeroko stosowane zarówno w medycynie, jak i w przemyśle spożywczym, że poświęca się im coraz więcej uwagi pod kątem sceptycznego spojrzenia na możliwe skutki uboczne. Obecnie używa się ich nie tylko do leczenia chorób zakaźnych, ale również do zapobiegania infekcjom, co wzbudza szczególnie dużo kontrowersji w kontekście hodowli zwierząt przeznaczonych do produkcji mięsa.
Samo słowo antybiotyk pochodzi od greckiego anti – przeciw oraz bios – życie. To właśnie etymologia sprawia, że naukowcy coraz częściej zadają sobie pytanie, jak bardzo wybiórczo działają antybiotyki i czy nie mają negatywnego wpływu na inne, niż tylko bakteryjne, komórki.
Zadaniem tych substancji jest zabicie komórek bakteryjnych lub zablokowanie/spowolnienie ich podziału. Jest to możliwe dzięki zakłócaniu funkcjonowania podstawowych procesów chemicznych niezbędnych do życia i rozmnażania bakterii. Leki hamują budowę ściany komórkowej, niszczą błonę komórkową oraz powstrzymują syntezę DNA i RNA.
Główną zaletą antybiotyków, która przyczyniła się do powszechności ich użycia, jest wybiórcze działanie na komórki drobnoustrojów w organizmie gospodarza. Oznacza to, że podanie antybiotyków nie powoduje zmian w komórkach osoby zakażonej, a jedynie zabija lub upośledza komórki bakterii. Aby zwiększyć skuteczność leczenia pacjentom podaje się różne rodzaje antybiotyków w zależności od choroby, którą zostali dotknięci. Ma to na celu zwiększenie skuteczności terapii poprzez dopasowanie mechanizmu, według którego działa lek, do typu drobnoustrojów, z którymi ma walczyć.
Antybiotyki niszczą też nasze komórki?
A gdyby okazało się, że wszystkie antybiotyki cechują się tym samym mechanizmem działania? James Collins z Boston University opublikował wraz z zespołem pracę, w której pokazuje sposób, w jaki antybiotyki walczą z bakteriami niezależnie od typu zastosowanych substancji. Collins uważa, że wszystkie leki na zakażenia bakteryjne mają takie samo działanie - drastycznie zwiększają liczbę cząsteczek nazywanych reaktywnymi formami tlenu. Za ich sprawą następnie dochodzi do rozpadu DNA w komórce bakterii.
Przeczytaj: Jak podać dziecku lekarstwo?
Odkrycia Collinsa rozpętały debatę wśród mikrobiologów, ponieważ sugerują, że przy długotrwałych terapiach zwiększanie liczby reaktywnych form tlenu może zachodzić również w komórkach gospodarza i je niszczyć na równi z chorobotwórczymi bakteriami. Do tej pory w ogóle nie brano tego pod uwagę.
W odpowiedzi kolejne zespoły naukowców zabrały się do pracy, aby przetestować tezy badaczy z Bostonu. Jak podaje Scientific American, w maju tego roku dwa niezależnie pracujące zespoły badaczy opublikowały wyniki swoich badań mających na celu weryfikację założeń postawionych przez Collinsa. Jak się okazało zastosowane w eksperymentach antybiotyki działały również na bakterie w warunkach beztlenowych.
Należy zaznaczyć, że powstawanie reaktywnych form tlenu w komórce jest ściśle związane z obecnością tego pierwiastka w środowisku. Dla obu zespołów jest to sygnał, że badania Collinsa nie zostały przeprowadzone zgodnie ze sztuką.
Z drugiej strony jednak, jak pokazują komentarze innych naukowców do wspomnianych badań, nie ma w zasadzie pewności, że laborantom udało się całkowicie wykluczyć obecność tlenu podczas badania. W wyniku tego, dyskusja, która rozpoczęła się w po poddaniu w wątpliwość bezpieczeństwa antybiotyków, przerodziła się w naukowy spór na temat dokładności przeprowadzanych badań w dziedzinie mikrobiologii.
Eksperymenty prowadzone przez zespół z Bostonu są dopiero w pierwszej fazie, dlatego środowiska naukowe podchodzą do sprawy z umiarkowanym spokojem. Dr Stuart B. Levy z Center for Adaptation Genetics & Drug Resistance na Tufts University School of Medicine nawołuje na łamach magazynu Common Health do niepodejmowania żadnych nerwowych ruchów w związku z terapią antybiotykową. Naukowcy są zgodni, że należy kontynuować badania i kłaść jak największy nacisk na rozsądek podczas przepisywania i monitorowania terapii antybiotykowej.
Winny całemu zamieszaniu Collins nie pozostawił jednak pacjentów bez sposobu na zaradzenie niebezpieczeństwu. Okazało się bowiem, że podawanie myszom, które brały udział w eksperymencie odpowiedniej dawki antyoksydantów sprawiało, że efekty uboczne terapii ustępowały. Na szczęście znamy wiele produktów spożywczych, które zawierają naturalne antyoksydanty, więc zamiast zastanawiać się czym zastąpić antybiotyki wystarczyłoby opracować odpowiednią suplementację diety u osób poddawanych terapii.
Komentarze
0 comment