views
Większe wydatki nadchodzą z zaskoczenia. Każdemu z nas przynajmniej raz w roku - a przeważnie i częściej - zdarza się jakiś większy wydatek. A to ubezpieczenie mieszkania, a to wykupienie polisy OC dla samochodu, a to przyjęcie świąteczne, a to wyjazd wakacyjny. To właśnie z powodu takich nadzwyczajnych okolicznościach najczęśćiej wpadamy w pętlę długów, z których nie możemy się wygrzebać przez lata. I zamiast oszczędzać pieniądze na dostatnią przyszłość, oddajemy je bankom w formie odsetek. Nie wszystkie wydatki da się przewidzieć (np. wydatki na leki z powodu poważniejszej choroby), ale inne są jasne jak słońce i możliwe do przewidzenia. Wystarczy mieć z tyłu głowy taki wydatek i co miesiąc odkładać jakieś zaskórniaki, żeby później nie trzeba było znienacka wyciągać z budżetu większej sumy.
Najprostsza metoda to przygotowanie w domu kilku kopert na takie większe wydatki i wkładanie tam z góry ustalonej kwoty pieniędzy z każdej wypłaty. Bardziej nowocześni oszczędzający mogą skorzystać z kont oszczędnościowych i przelewać na nie pieniądze. W niektórych bankach można mieć kilka kont oszczędnościowych i każde zatytułować inaczej - np. "na ubezpieczenie mieszkania".
Brak kontroli bieżących wydatków. Nawet jeśli nie prowadzimy dokładnej domowej buchalterii, z której wynika ile pieniędzy idzie na życie, a ile na comiesięczne rachunki lub raty kredytów, to powinniśmy mieć orientację ile dziennie możemy wydać na jedzenie, bilety autobusowe, ubrania i artykuły pierwszej potrzeby. Niekoniecznie co do grosza, ale tak mniej więcej. Jeśli po opłaceniu rachunków zostaje nam na życie 1000 zł, to warto pamiętać, że dziennie nie powinniśmy wydawać więcej, niż 30 zł. Jasne, że czasem jest to więcej, a czasem mniej. Ale w głowie powinniśmy cały czas mieć ten limit. To jedyny sposób, by uniknąć tradycyjnych problemów ze związaniem końca z końcem na "przednówku" domowego budżetu. A pustki, które panują w nim pod koniec miesiąca są drugim najpopularniejszym sposobem wpadania w pętlę długów.
Zakupy bez planu i pomyślunku. Supermarket to wyjątkowo niebezpieczne miejsce dla każdego oszczędzającego. Pod wpływem działających tam marketingowców nawet najtęższe umysły łamią się i przekraczają plany wydatków. Mając takie skłonności warto zastosować dwa proste manewry. Po pierwsze przed wejściem do sklepu wyjąć z bankomatu określoną kwotę, np. 50 zł, i próbować się z niej zmieścić robiąc zakupy. Uwielbiam karty płatnicze, ale wymagają one pewnej dyscypliny - najlepiej kolekcjonować wydruki otrzymywane od kasjera przy płaceniu kartą i raz w tygodniu je podsumowywać. To dobry sposób na dyscyplinowanie się jeśli chodzi o wydatki na życie. A jeśli to nie pomaga... Trudno, warto przynajmniej na jakiś czas zrezygnować z używania kart i przejść na obrót gotówkowy. Choćby po to, by nauczyć się stawiać sobie granice i twarde limity wydatków.
Są i inne sposoby, mniej wysublimowane. Pewien mój znajomy nigdy nie bierze w sklepie wózka na kółkach, ograniczając się do mniej pojemnego koszyka. To go zabezpiecza przed zrobieniem zbyt dużych zakupów. Po prostu wie, że nie zmieści do takiego koszyka wszystkiego, co mu chodzi po głowie i musi dokonać wyboru. Dzięki temu rachunek przy kasie jest niższy.
Słaba silna wola i... podbieranie pieniędzy z oszczędności. Każdy z nas ma czasami pokusę, żeby skorzystać z już zgromadzonych pieniędzy i na coś je wydać. Nie ma na to rady, taka jest nasza natura. Co zrobić, żeby nie ulec tej pokusie? Są tylko dwa sposoby. Można zdecydować się na taki sposób inwestowania, który wiąże się z obowiązkiem wpłacania comiesięcznej składki i wysokimi karami finansowymi za niewywiązywanie się z tego obowiązku. Sęk w tym, że tego typu sposoby na inwestowanie (znane głównie z polis ubezpieczeniowych i opcją inwestycyjna) bardzo często są obłożone wysokimi prowizjami. Pieniądze na polisie się gromadzą, ale większość zysków idzie do firmy ubezpieczeniowej.
Jest też drugi sposób - ustawienie w banku zlecenia stałego, dzięki któremu określona kwota będzie co miesiąc przekazywana na określone inwestycje. Dzięki temu nasze oszczędzanie zacznie "dziać się samo". Nie będziemy musieli myśleć o tym, żeby przelać pieniądze do planu systematycznego oszczędzania i tym samym nie będziemy mieli pokusy, by te pieniądze wykorzystać inaczej. Z czasem zaczniemy traktować ten wydatek tak, jak każdy inny stały składnik budżetu. Tak samo, jak płacimy za prąd i gaz, będziemy przelewać pieniądze na inwestycje.
Komentarze
0 comment