
views
Czy alkohol zawarty w chwili poczęcia dziecka w organizmie rodziców, którzy nie są pijakami, działa na organizm potomka?
Tak, może działać. I może mieć wpływ bardzo niebezpieczny
A jaki wpływ wywiera na dzieci przykład rodziców, którzy nadużywają alkoholu?
Zły.
W świecie ptaków, zwierząt, ludzi poczyna się nowe życie, kiedy wydzielane przez gruczoły rozrodcze komórki jajowe matki połączą się z plemnikami ojca. Stałe nadużywanie alkoholu wywiera szkodliwy wpływ na komórki rozrodcze, co z kolei oddziałuje szkodliwie na poczęte dziecko. Rodzice mogą nie być pijakami, ale akurat tak się złożyło, że akt poczęcia dziecka nastąpił po wypiciu większej ilości alkoholu. Alkohol przenika do plemników i komórek jajowych szybko, mniej więcej w ciągu 80 minut od chwili wypicia. Może je uszkodzić i wskutek tego w organizmie potomka mogą zajść szkodliwe zjawiska.
Alkohol pity przez matkę w okresie ciąży przedostaje się za pośrednictwem krwiobiegu do płodu — krew matki stanowi pokarm dla komórek dziecka; jednym alkohol nie przynosi szkody, na inne działa szkodliwie i w konsekwencji rodzi się dziecko, rzadko ze zniekształceniami widocznymi, ale za to często z uszkodzonym mózgiem i systemem nerwowym.
Jak to wszystko brzmi oschle, formalnie, beznamiętnie.
A jaki ogrom niedoli i niezawinionej krzywdy na cale nieraz życie, kiedy wskutek picia przez ojca (najczęściej!) przychodzi na świat dziecko z wrodzonymi wadami: ogólny niedorozwój istoty wątłej, skłonnej do chorób, otępienie umysłowe, drgawki, a później epilepsja, dokuczliwe i czasem rażące kalectwa, nadwrażliwość nerwowa, skłonność do silnych uczuć strachu — i jeszcze wiele innych tego rodzaju bolesnych dolegliwości wymienia mądra i doświadczona medycyna.
Są doświadczeni lekarze, opiekujący się specjalnie zdrowiem dzieci: w ich długoletniej praktyce okazało się, że na 100 dzieci upośledzonych umysłowo i chorych na padaczkę aż 70 miało rodziców alkoholików.
W warszawskich przychodniach zdrowia psychicznego zjawiają się często matki z zupełnie małymi dziećmi i przerażone pytają, dlaczego dziecko ma drgawki, dlaczego jest smutne, osowiałe, nie interesuje się otoczeniem, zamiast się rozwijać — tępieje, albo też jest nadmiernie pobudliwe, krzykliwe, nerwowe. Po wnikliwych badaniach najczęściej okazuje się, że źródłem anormalnych stanów jest alkohol pity przez oboje lub jedno z rodziców.
Mimo całej wymowy tych związków przyczynowych z naciskiem ostrzegam przed zbytnim uogólnianiem wniosków — mogłoby to sprawić niezasłużoną przykrość tym rodzicom, którzy nie nadużywali alkoholu, a mimo to z innych przyczyn przyszło na świat dziecko z wymienionymi schorzeniami.
To, o czym mówimy, jest dla ciebie tylko obiektywną, rzeczową informacją, w niedalekiej przyszłości stanie się praktycznym ostrzeżeniem.
Wśród włókniarek Łodzi przeprowadzono niedawno ankietę na bardzo ciekawy temat: co uczestniczki ankiety rozumieją pod pojęciem „dobra żona", „dobry mąż", „dobre dziecko". Wyniki ankiety dały wiele interesującego materiału z dziedziny życia rodzinnego, mnie szczególnie zainteresował fakt, że połowa kobiet wymieniała wśród cech dobrego męża: nie powinien pić.
Czy chodziło tylko o przepijanie zarobków, o konsekwencje picia wyłącznie w odniesieniu do żony, czy raczej o troskę matki? Myślę, że to ostatnie przede wszystkim.
Wśród z górą pięciu milionów dziewcząt i chłopców, uczących się w szkołach podstawowych, jest pewna ilość dzieci wymagających specjalnych metod nauczania i specjalnej opieki wychowawczej. Z różnych przyczyn. Najczęściej chodzi o kalectwa lub dotkliwe wady np. wzroku czy słuchu. Ale są też dzieci, które nie posiadają żadnych defektów fizycznych, natomiast wyraźnie różnią się od większości swoich rówieśników poważnymi trudnościami, jakie powoduje ich sprawowanie. Mówi się o nich, że są „moralnie zaniedbane", albo „niedostosowane społecznie”. Czasem chodzi po prostu o nadmiar temperamentu i skłonność do pospolitej łobuzerki. Ale bywa i tak, że stan „moralnego zaniedbania" grozi katastrofą wychowawczą, że dziecko znajduje się na krawędzi przestępstwa.
Bada się przyczyny złej sytuacji, specjalny dział pedagogiki ustala odpowiednie metody wychowawczej pracy, organizuje specjalne szkoły. Długo można by wyliczać przeróżne sposoby i środki, za pomocą których szkoła stara się przywrócić do normy pod względem moralnym młodocianego kandydata na życiowego wykolejeńca.
Czy alkohol odgrywa jakąś rolę w tym całym przykrym problemie moralnego zaniedbania dzieci?
Tak.
W 15 szkołach podstawowych Warszawy przeprowadzono badania, które ustaliły, że w klasach III, IV i V, a więc wśród dzieci w wieku 9, 10 i 11 lat, jest 11% moralnie zaniedbanych chłopców i 2% dziewcząt. No cóż: drobne kradzieże, ordynarne i zaczepne zachowanie się, ucieczki z domu, wagary, włóczenie się po ulicach do późnej nocy i... na 100 zbadanych chłopców aż 34, którzy często upijali się, przeważnie winem.
Na tym smutnym fakcie rola alkoholu w całym problemie nie kończy się, bo kiedy sięgnięto do domowych źródeł demoralizacji, okazało się, że aż 64% ojców systematycznie i w dużych ilościach nadużywa alkoholu. Nie ma mowy o przypadkowym zbiegu okoliczności. Chodzi niemal o regułę, o wyraźny związek przyczynowy, jaki istnieje między pijaństwem ojców i moralnym zaniedbaniem dzieci. Pewnik ten potwierdza sprawa, o której już mówiliśmy, jedno z najbardziej przykrych zjawisk społecznych, mianowicie — prostytucja.
Różne są bezdroża życia prowadzące młode dziewczęta do prostytucji. Najczęściej zadatki przyszłego wykolejenia występują we wczesnej młodości, kiedy to dom rodzinny nie dawał odpowiedniej opieki wychowawczej, a co gorsze — demoralizował jeszcze fatalną atmosferę rozkładu. Opinii w tej sprawie nie opieram na luźnych, przypadkowych obserwacjach, sięgam do badań, jakie zostały przeprowadzone wśród 100 młodych prostytutek w wieku do 25 lat.
Nie miały właściwie domu rodzinnego.
Na 100 badanych 60 nie miało pełnych rodzin, bo brak było opieki ojca lub odeszła matka, a dla 41 rodzina zmieniła się po kilka razy wskutek różnych kombinacji współżycia małżeńskiego ojca lub matki. Tragiczny jest rejestr tych warunków dzieciństwa: awantury i bijatyki między rodzicami, maltretowanie dzieci i zupełny brak opieki nad nimi, w 67 przypadkach alkoholizm ojca, a w 25 obojga rodziców. Nic dziwnego, że w oparach alkoholu nikt nie dostrzegał dziewczynki, nikt się nią nie zajmował. Prawie połowa dziewcząt z tej nieszczęsnej setki rozpoczęła stosunki seksualne przed 16 rokiem życia, a przed ukończeniem 18 lat uprawiała już prostytucję. Żadnej dziewczynie nie przychodzą łatwo początki procederu, będącego jednym pasmem goryczy i upokorzeń.
Nie dziwię się, że w początkowym okresie sprzedawania swego ciała młode prostytutki szukały otępienia wrażliwości w alkoholu. Działał tu na pewno przykład pijackiej atmosfery domu z okresu ponurego dzieciństwa. „Klienci" namawiali do picia; czasem odwrotnie — one namawiały partnerów i piły z nimi, aby wyciągnąć więcej pieniędzy albo ich po prostu okraść. Nawyk przychodził szybko.
Na 100 młodocianych prostytutek objętych badaniami tylko 5 nie piło alkoholu, pozostałe piły systematycznie i często upijały się,- 13 spośród nich było już nałogowymi alkoholiczkami w zaawansowanym stanie choroby.
Niczego nie wymyślam i nie dodaję, nie maluję obrazu w odpowiednio czarnych kolorach, aby miał większą siłę zastraszającej sugestii. Wiernie przedstawiam również dalsze szczegóły stwierdzone na podstawie gruntownych badań. Na 100 młodych prostytutek aż 84 popełniało różne przestępstwa, od wyczynów chuligańskich do kradzieży; 75 odbywało kary więzienia, niektóre już po pięć razy.
Wystarczy. Sytuacja wyraźna. Nie wyciągam wniosku, że jedynym źródłem opisanej ruiny był alkoholizm rodziców; nie twierdzę, że picie z reguły doprowadza młode dziewczęta do takich konsekwencji. Chyba jednak zgodzimy się, że w całej tej ponurej historii straszy widmo alkoholu.
Zgodnie z podstawowymi zasadami społecznymi, wychowawczymi i moralnymi przyjętymi w naszym kraju nie uważa się kary wymierzonej przestępcy za idealny środek i ostateczny cel. Nie jest intencją naszego ustroju szczodre szafowanie represjami karnymi. Nieporównanie ważniejszą sprawą jest zapobieganie przestępstwom. Stosowanie takich środków i metod, które w porę powstrzymują przed popełnieniem przestępstwa. Zasada ta nabiera szczególnego znaczenia w odniesieniu do młodzieży, do młodych przestępców. A ponieważ wiadomo, że w każdej chorobie warunkiem zastosowania skutecznego lekarstwa jest rozpoznanie przyczyn dolegliwości, bada się starannie wszystkie okoliczności i warunki stanowiące źródła konfliktów młodzieży z prawem
Przeprowadzone ostatnio tego rodzaju badania udowodniły, że więcej niż 50*/« ojców młodych przestępców to alkoholicy.
Zdumiewająca jest niezmienność związku przyczynowego między alkoholizmem ojców a przestępczością dzieci. Sto lat temu pewien angielski kapelan więzienny obliczył, że na 100 więzionych niepełnoletnich przestępców aż 57 miało ojców, którzy byli zdeklarowanymi alkoholikami albo systematycznie nadużywali wódki. Kapelan wzdycha z żalem: „Tak tedy większa część młodzieży uwięzionej może mieć słuszny żal ku swoim ojcom, że pod wpływem pijaństwa, na samym prawie wstępie ich wędrówki ziemskiej, otworzyli im wrota więzień".
Minął cały wiek. Długie 100 lat, w ciągu których zaszły takie zmiany w nauce, technice, kulturze, polityce i geografii, że świat zmienił swoje oblicze. A to jedno powtarza się uporczywie: gorzka prawda o związku zachodzącym między pijaństwem ojców i przestępstwami synów.
Komentarze
0 comment