
views
Ruch antyszczepionkowy ma słabe podstawy. Narodził się na fali odkryć Andrew Wakefielda. Ten badacz próbował udowodnić, że szczepionki przeciw śwince, odrze i różyczce wywołują autyzm u dzieci. Jego badania okazały się sfałszowane, co przypłacił usunięciem z rejestru lekarzy. Jednak jego „dzieło” żyje własnym życiem. Lekarze mówią, że to się może źle skończyć, dlatego państwa zabezpieczają się przed takim „obywatelskim nieposłuszeństwem”. W USA bez zaświadczenia o szczepieniach dyrektor może nie przyjąć ucznia do szkoły. W Polsce też pojawiają się takie plany. Bo specjaliści są zgodni: szczepienia to jedno z największych odkryć medycyny. Bez względu na to, jakie mity wokół nich narosną.
MIT Szczepionki wywołują choroby
Na forach można przeczytać o tym, co stało się zdrowym dzieciom po zastrzyku. Największym straszakiem jest ryzyko autyzmu i chorób autoimmunologicznych. Pojawiają się ostrzeżenia przed alergiami i chorobami układu nerwowego. Jednak badania naukowców nie potwierdzają związku szczepień z wystąpieniem chorób. Przekonują, że ich pojawienie zbiega się po prostu w czasie ze szczepieniem, ale zastrzyk nie ma na to żadnego wpływu. Powikłaniami mogą być szybko ustępujące miejscowy odczyn po zastrzyku, biegunka czy podwyższona temperatura.
MIT W zastrzykach jest groźna dla zdrowia rtęć
Teraz już się jej do szczepionek nie dodaje. Została wycofana z ostatnich szczepionek na początku 2012 r., zgodnie z zaleceniem WHO. Wcześniej zastrzyki miały w składzie tzw. tiomersal. To związek chemiczny zawierający m.in. rtęć. Posądza się go o kumulowanie się w mózgu i wywoływanie chorób neurologicznych i alergii. Jednak specjaliści uspokajają, że to nieprawda. - Pozostałości tiomersalu w szczepionkach nie są szkodliwe - mówi dr Paweł Grzesiowski, szef Instytutu Profilaktyki Zakażeń. - Używa się go jako konserwantu, m.in. w maściach. Poza tym źródeł rtęci w otoczeniu jest wiele, np. w żywności - dodaje.
MIT Karmienie piersią lepsze od szczepionki
Tak twierdzą zwolennicy życia w zgodzie z naturą. Jednak pokarm matki nie zastąpi szczepionki. - Bo choć są w nim przeciwciała, które wpływają na odporność dziecka, nie da się ochronić organizmu niemowlęcia przed wirusem ospy wietrznej czy różyczki - mówi dr Grzesiowski. - Poza tym nawet niemowlę karmione piersią może mieć obniżoną odporność. Jego organizm nie dostaje gotowych przeciwciał, a sam jeszcze dostatecznie ich nie wytwarza. Jest więc podatniejszy na choroby.
W Polsce szczepi się zbyt małe dzieci ZDANIA SĄ PODZIELONE
zastrzyk aplikuje się już w pierwszej dobie po porodzie. Przez rok obowiązkowych szczepień jest 18, a z zalecanymi nawet 27. W Szwecji niemowlęta otrzymują pierwsze dawki w trzecim miesiącu życia lub później. U Czechów, w pierwszych sześciu tygodniach życia szczepi się przeciw gruźlicy. Pozostałe szczepionki podaje się dopiero w 13. tygodniu. Wielu polskich alergologów i pediatrów uważa, że szczepienia „po polsku” nie zawsze są dobre. Bo skąd rodzice mają wiedzieć, czy np. dziecko jest uczulone na kurze jajo, na którym hoduje się większość szczepionek? Taka alergia ujawnia się czasem w trzecim czy nawet 9. miesiącu życia. Jedno jest natomiast pewne: dziecko trzeba szczepić w pierwszych miesiącach życia. - Wtedy ma jeszcze odporność wrodzoną, czyli przeciwciała od matki przekazane przez łożysko - wyjaśnia dr Grzesiowski. - Dzięki temu malec lepiej zniesie szczepienie.
PRAWDA Zabieg można przesunąć, jeśli są ważne powody
Powodów przełożenia terminu szczepienia może być wiele: od infekcji, przez alergię, do zaburzeń rozwojowych. Podobnie jest u części dzieci z atopowym zapaleniem skóry. Szczepionki mogą nasilić objawy tej choroby. Niestety, często rodzice odwlekają szczepienie, bo boją się, że dziecko źle na nie zareaguje. Chcą dać mu czas, by jego organizm się wzmocnił i łatwiej zniósł kontakt z wirusami w szczepionce. Opóźniając szczepienie bez powodu, rodzic naraża dziecko na ryzyko choroby, która może mieć ciężki przebieg.
PRAWDA Unikanie profilaktyki sprawia, że wracają ciężkie choroby zakaźne
Przeciwnicy szczepionek
uważają, że w XXI wieku gruźlica czy krztusiec nie występują i zetknięcie z nimi jest niemożliwe. Po co więc narażać dziecko na kłucie i gorączkę, która może się po szczepieniu zdarzyć? Jednak te choroby mogą wrócić, gdy liczba nieszczepionych dzieci wzrośnie. Z tego właśnie powodu przez Niemcy, Francję, Ukrainę i Hiszpanię przeszła ostatnio epidemia odry. Zwiększyła się też liczba zachorowań na krztusiec w Anglii i Irlandii. - Z najnowszych badań naszego Instytutu wynika, że „antyszczepionkowych” postaw w Polsce nie jest jeszcze tak dużo, ale niepokojące jest to, że tej modzie ulegają kolejni rodzice - mówi dr Grzesiowski. Liczba osób pisemnie odmawiających zaszczepienia dziecka to ok. 2 tys. rocznie. Drugie tyle rodziców omija lub opóźnia szczepienia z powodów medycznych. - Pamiętajmy jednak, że ta liczba będzie się sumowała w kolejnych latach - dodaje Grzesiowski. Po pięciu latach nawet 20 tys. dzieci będzie podatnych na zakażenie, co grozi już miniepidemią. Od nas zależy, czy do tego dopuścimy.
Komentarze
0 comment