views
Różnice między rodziną adopcyjną a rodziną zastępczą
Czym różni się zatem rodzina adopcyjna od zastępczej? Przede wszystkim zakresem obowiązków i przywilejów rodziców. W przypadku adopcji dziecko trafia do rodziny na zawsze. Może więc przyjąć nowe nazwisko, zmienić imię, może dziedziczyć, a rodzice przyjmują za nie pełną odpowiedzialność finansową. Jeśli zaś chodzi o rodzinę zastępczą – rodzice dostają takie dziecko do czasu osiągnięcia przez nie pełnoletności (potem może ono samo zadecydować o sobie, czy nadal chce z nimi mieszkać). Dziecko zachowuje swoje imię, nazwisko, nie ma prawa dziedziczenia, a państwo płaci za jego utrzymanie (teoretycznie 40% średniej krajowej brutto, praktycznie w ciągu ostatnich kilku lat kwota zmieniła się o jakieś kilkadziesiąt złotych). Państwo płaci do ukończenia przez dziecko 18. roku życia lub do zakończenia przez nie edukacji w trybie normalnym (tzn. nie wieczorowym ani zaocznym). Do adopcji zazwyczaj trafiają dzieci bardzo małe (do 3-4 lat), a do rodzin zastępczych – starsze. Teoria od praktyki w tym wypadku chyba niewiele się różni...
Jaka jest rzeczywistość?
Koszt utrzymania rodziny jest ogromny, tym bardziej, że przygarnięte pod swój dach dzieci mają specjalne zdolności do psucia, niszczenia... Zużywają trzy razy więcej butów niż „swoje” dzieci (dosłownie! Energia je rozpiera, a buty tego nie wytrzymują). Kobieta – matka w rodzinie zastępczej posiadającej więcej niż jedno dziecko właściwie nie jest w stanie pracować. Przykre jest to, że wielkie poświęcenie czasu, energii, siły nie wystarcza, przykre jest to, że często rodziny zastępcze ledwo wiążą koniec z końcem. Co mogą zrobić? Nie mogą odezwać się głośniej, bo zostaną posądzone o interesowność. Że robią to dla pieniędzy. Więc są cicho. A skoro są cicho, to problemu nie ma.
Podsumowując…
Co jest zatem najlepsze dla dziecka? Dom rodzinny, w którym szerzy się patologia, dom dziecka czy rodzina adopcyjna lub zastępcza? Z pewnością trzecia opcja, gdyż nawet najbardziej wrażliwe, kochane wychowawczynie, nazywane „ciociami” bądź „mamami” nigdy nie zastąpią prawdziwej więzi emocjonalnej, którą może zapewnić jedynie rodzina. A jeśli ta biologiczna się do tego nie nadaje, wówczas pozostaje tylko taka, która wykazuje ku temu prawdziwe chęci. „Bo do tanga trzeba dwojga” – śpiewała kiedyś „Budka Suflera”, zatem – jak widać – wychowankowie domów dziecka są zdolni do miłości. Tylko wpierw należy im ją dać. Dopiero potem są w stanie się naprawdę odwdzięczyć tym samym
Komentarze
0 comment