views
To samo stanowisko w poradniku „Radość seksu" prezentuje Alex Comfort, który zadbał też o jego rozwinięcie: „Rozmiary członków bywają bardzo zróżnicowane - większe są bardziej efektowne, chociaż niekoniecznie efektywne, pominąwszy bodźce wzrokowe. Mniejsze sprawdzają się równie dobrze w większości pozycji. [...] Nieliczne przypadki, kiedy męskie narządy płciowe są rzeczywiście bardzo małe, łączą się z poważnymi zaburzeniami hormonalnymi, które poddają się leczeniu, ale na szczęście występują rzadko.
To samo odnosi się do rozmiarów pochwy. Żadna kobieta nie jest za mała - jeśli sprawia takie wrażenie, wiąże się to z nieumiejętnością rozluźnienia. Normalna pochwa rozciąga się tak, aby móc zmieścić donoszone niemowlę [...]. Żadna pochwa nie jest też za duża - jeśli wydaje się zbyt szeroka, zmieńcie pozycje na taką, w której uda kobiety będą się stykać. Anatomia narządów płciowych określa najwyżej, które pozycje są dla danej pary najstosowniejsze, ale nic ponadto. Poza rzadkimi wyjątkami wszystkie kobiety i mężczyźni są do siebie przystosowani. [...] Jedyny praktyczny wyjątek stanowi taka sytuacja, w której mężczyzna ma bardzo duży członek, a kobieta wyjątkowo wąską pochwę; jeśli kobieta zajmuje wówczas pozycję na górze, musi uważać, żeby nie naruszyć jajnika (sprawia to podobny ból jak cios w jądra), a mężczyzna nie powinien zadawać zbyt silnych pchnięć bez upewnienia się, czy nie wyrządzi jej krzywdy’.’
Drugi rodzaj niedopasowania obejmuje szerszy zakres - właściwie wszystko, co w sferze seksualnej dzieje się pomiędzy partnerami. Oto jak wypowiada się na ten temat dr Zbigniew Liber: „Chciałbym tu mówić raczej o różnicach niż o niedobraniu. Czasem partnerzy mają tak różne preferencje, że trudno im znaleźć cokolwiek, co podobałoby się drugiej stronie. Mogą się też różnić miejscem seksu w ich hierarchii ważności: dla jednej osoby lokuje się on wśród najważniejszych rzeczy w życiu, dla drugiej mógłby wcale nie istnieć. Wreszcie pary miewają wyższy lub niższy poziom potrzeb i odmienny styl przeżywania seksu. Wszystkie te różnice nie przesądzają, czy będzie nam razem dobrze, radośnie i rozkosznie - zależy to jedynie od naszych postaw względem siebie, głębokości i temperatury uczuć, jakimi darzymy się nawzajem. Naszym zadaniem jest pielęgnować to, co jest wspólne, i szanować to, co nas różni i może być negocjowane’.’
Ale niestety w naszej kulturze przekonanie, że różnice i niedopasowanie w sferze seksualnej dadzą się zmienić, jest raczej rzadkością. Króluje nastawienie fatalistyczne: albo jesteśmy „dopasowani” albo nie i nic na to nie można poradzić. Tymczasem żeby się dopasować, potrzebne są starania i czas, w którym będzie mógł toczyć się proces wzajemnego przystosowywania się.
Dwa krótkie przykłady. Karolina z trudem znosiła nawyki swojego narzeczonego, który prawie bez wstępu przechodził do stosunku, a po serii nieprzyjemnych dla niej ruchów odwracał się plecami i zapadał w sen. Dziewczyna poczytała trochę wskazań w internecie, znalazła jakieś poradniki i postanowiła zająć się cierpliwym uczeniem swego Romea. Wytrwale skłaniała go, żeby „tak nie pędził do finału tylko spróbował głaskania, ocierania się, kontaktu genitaliów z najróżniejszymi fragmentami ciała. I oczywiście on rozsmakował się w tym pełnym pieszczot kochaniu.
Drugi przykład to Szymon, który starał się zlikwidować „niedopasowanie” w swoim związku. Jego żona, wychowana w bardzo tradycyjnej rodzinie, nie pozwalała na urozmaicanie współżycia, bo wszystko oprócz pozycji klasycznej, tzw. małżeńskiej, budziło jej sprzeciw. Szymon znalazł księdza, który zgodził się porozmawiać z Darią i uświadomić jej, że zasady religijne pozwalają na swobodne budowanie szczęścia małżeńskiego także w oparciu o bogactwo życia seksualnego małżonków. Ale i tak Szymon musiał zmobilizować całą swoją cierpliwość, żeby powolutku zachęcać ją do bardziej „wyluzowanego" seksu.
Niech te przykłady posłużą jako argument, że partnerom, którzy mają satysfakcjonujące kontakty seksualne, nie spadły one z nieba, raczej się ich dopracowali.
Komentarze
0 comment