views
Pewnie do szału doprowadzają cię te wszystkie medialne informacje o tym, o ile to wzrosła przeciętna polska płaca w ciągu ostatnie go roku. Patrząc na wyciągi z banku, rachunki, które wyjmujesz ze skrzynki i paragony ze sklepów, wiesz jedno: tak, wszystko wzrosło, oprócz... wpływów do waszej rodzinnej kasy. Z miesiąca na miesiąc jest coraz bardziej „krótko z forsą".
Co robić? Zbierasz siły i któregoś wieczoru mówisz partnerowi, jak wygląda wasza sytuacja. I rozpętuje się burza z piorunami. „Co, myślisz, że ci z kapelusza wyciągnę!?” - drze się on. Albo syczy: „Moja matka miała rację, ty jesteś niegospodarna, wszystkie sobie jakoś radzą, tylko tobie jednej nie starcza”. „Co, jak to za mało? Jeśli tak, to idź i za rób więcej!” - to kolejny punkt programu.
Skutek tej rozmowy jest taki, że obrażacie się na siebie na tydzień. Ale problemów finansowych to nie rozwiązuje.
Cóż, jeśli jest połowa miesiąca, a twój portfel świeci pustkami, czas jednak porozmawiać z partnerem o domowym budżecie i coś wymyślić. Ale rozmowy o pieniądzach należą do tych najtrudniejszych, dlatego trzeba się do nich dobrze przygotować.
Trudne rozmowy o finansach
Przede wszystkim musisz zdać sobie sprawę z tego, że pieniądze to nie tylko brzęczą ce monety i szeleszczące banknoty. Pieniądze są przedmiotem, za którym kryje się ogromna ilość znaczeń i sensów. Niektóre z nich są zrozumiale tylko dla jednej osoby.
Wyobraź sobie chłopca, który wychowywał się w tradycyjnej rodzinie. Matka gotowała, zajmowała się dziećmi, prała i podawała obiad mężowi, gdy wracał z pracy. A oj -ciec zarabiał, zarabiał, zarabiał. Z takiego chłopca wyrasta dorosły, który jest przekonany, że istotą męskości jest zasobność finansowa. Co jednak czuje taki facet, który wraca do domu i słyszy od żony: „Kochanie, nie starcza mi do pierwszego”? On słyszy coś innego, a mianowicie: „Kochanie, ty chyba nie jesteś stuprocentowym samcem, bo nie starcza mi do pierwszego".
Teraz wyobraź sobie dziewczynkę, która wychowywała się w rodzinie z problemem alkoholowym. Jej ojciec czasem przynosił wypłatę, a czasem przepadał z nią i matka musiała chodzić do sąsiadów albo wyprzedawać rzeczy z domu, żeby mieć na utrzymanie. Ta dziewczynka dzisiaj ma 30 lat, dzieci, męża, ale nadal boi się tego samego: że będzie musiała pukać do obcych drzwi i żebrać o pieniądze. Gdy ma wypchany portfel, czuje się jak pod ciepłą, puchową kołderką w zimną noc. Czuje się dobrze i bezpiecznie. Gdy tej finansowej kołderki brak, wpada w panikę. Krzyczy do męża: „Nie starcza mi, zrób coś, nie mamy pieniędzy!’’, a tak naprawdę myśli: „Nie starcza mi, czuję się zagrożona, tak bardzo się boję!’’.
Łatwo oczywiście domyślić się, co się stanie, gdy tych dwoje, jako dorośli ludzie, mąż i żona, zacznie rozmawiać o problemach z domowy dziurą budżetową. Ale żeby to przewidzieć, trzeba poznać ekonomiczną historię obu stron i zrozumieć, co dla nich tak naprawdę oznaczają pieniądze i ich brak. To zadziwiające, ale często w związku lepiej znamy historię koleżeńskiej zdrady, jakiej dopuścił się kumpel wobec naszego mężczyzny, czy szczegóły życia kobiet.z którymi sypiał, niż jego dzieje ekonomiczne.
Poznajcie własne historie.
Zanim więc zaczniesz rozmowę o tym, że brakuje wam pieniędzy, rozpoznaj grunt, po którym przyjdzie ci stąpać. Sondra Ray w„ Cudzie związków miłości” proponuje parom pewne ćwiczenie, pierwotnie wymyślone przez autorów książki „Money, Sexand Communication” Phila Lauta i Jeanne Miller. Postaraj się wciągnąć partnera w rozmowę o tradycjach i zwyczajach finansowych w jego rodzinie. Dowiedz się, kto zarabiał na życie w jego rodzinnym domu, czy rodzice dawali mu pieniądze, gdy był dzieckiem, a jeśli tak, to w jaki sposób (np. za wykonaną pracę, za dobrą ocenę w szkole, jako zadośćuczynienie np. po małżeńskiej kłótni), co mówiło się w jego domu rodzinnym na temat pieniędzy, co twój ukochany myśli o biedzie i bogactwie.
Gdy już uzyskasz odpowiedzi na te pytania, sama także ich udziel. Opowiedz partnerowi swoją finansową historię.
Dopiero wiedząc, jak mówić o finansach, czego unikać w rozmowie, możesz ją zacząć. To musi być przemyślana decyzja, a nie podjęta na gorąco, bo oto zabrakło ci przy kasie w spożywczym i chcesz wylać na kogoś (na męża) swoją złość i frustrację.
Wybierz na tę rozmowę odpowiedni moment. Miej pewność, że twój ukochany będzie miał czas, może wtedy, gdy dzieciaków nie będzie w domu. Będziecie bardziej zrelaksowani i skupieni na rozmowie.
Na wstępie musisz sprecyzować problem, a jest nim wasza domowa dziura budżetowa. Nie zrzucaj winy na partnera, bo to wasza wspólna sprawa. „Chciałabym, żebyśmy nad tym usiedli i przeanalizowali. Być może to ja popełniam gdzieś błąd. Może pomożesz mi go dostrzec".
Dziś wydałam tyle i tyle
Niestety, nie jest tak, że po tym wstępie wasza rozmowa potoczy się gładko. Nie unoś się, nie pozwól emocjom zawładnąć tobą. Wystarczy, że twój mężczyzna działa impulsywnie. Nie daj się wciągnąć w grę: „Jesteś rozrzutna i to twoja wina!". Nie szukaj kontrargumentów, tylko poproś o doprecyzowanie. „Nie sądzę tak, ale być może masz rację. Podaj mi przykłady, kiedy zachowywałam się rozrzutnie”. Zmuś go, żeby mówił konkretami i z nimi dyskutuj. Fakt, że kupiłaś sobie za 15 zł lakier do włosów, to jeszcze nie dowód twojej rozrzutności.
Jest prawdopodobne, że twój mężczyzna nie ma pojęcia, jakie są koszty utrzymania domu, dzieci, was. Pokaz mu rachunki, paragony ze sklepu. A wcześniej zrób małą klasówkę. Niech za przykład posłuży ci debata Donalda Tuska z Jarosławem Kaczyńskim przed ostatnimi wyborami parlamentarnymi. Zapytaj męża, czy ma świadomość, ile kosztuje zeszyt, chleb, kilogram jabłek, ziemniaków, piersi kurczaka.
Zaproponuj eksperyment. Przez miesiąc, od pierwszego do ostatniego dnia, prowadźcie szczegółową księgę przychodów i rozchodów. Księgujcie wpływy i wydatki, wszystkie, nawet 1,50 zł za gazetę, 2 zł za batonik. Pod koniec miesiąca będzie jasne, ile wynoszą stałe, twarde opłaty (rachunki, raty kredytowe, oplata za przedszkole), ile wy-dajecie na jedzenie, z wyszczególnieniem rzeczy podstawowych (chleba, mleka, mięsa) i „luksusów" (słodyczy, alkoholu), ile na rozrywki. Dzięki temu możecie procentowo określić, jaka część pensji będzie przeznaczana na jaki dział waszego życia. I potem co miesiąc starajcie się trzymać w tych ramach. Wyniki takiego eksperymentu mogą być bardzo zaskakujące. I będą na pewno niezłą podstawą, jeśli zdecydujecie się na cięcia w budżecie.
Tniemy czy zwiększamy?
Bo macie tylko dwa wyjścia: cięcie wydatków albo zwiększenie przychodów. Musicie oboje podjąć tę decyzję. I niech on nie próbuje przerzucać odpowiedzialności na ciebie: „Siedzisz w domu i tylko się wymądrzasz”. Zapytaj, czy wie, ile trzeba będzie wydać na opiekunkę, gdy pójdziesz do pracy, czy jest skłonny przejąć część twoich obowiązków. Możesz podjąć pracę, ale najpierw przeliczcie, czy to się wam opłaci.
Jeśli wyjdziecie z finansowego dołka, wasze rozmowy o pieniądzach nie powinny się skończyć. Musicie rozmawiać o nich regularnie, najlepiej umawiać się na cotygodniowe „spotkania komisji finansowej”. Być może prawdziwi dżentelmeni o pieniądzach nie rozmawiają. Ale prawdziwi partnerzy -zawsze.To reguła, której warto się trzymać.
Komentarze
0 comment