views
Recenzja Filmu: 500 dni miłości (500) Days of Summer) 2009
Większość komedii romantycznych kończy się w momencie, gdy bohaterowie po pewnych przejściach, wyznają sobie wreszcie wieczną miłość i, że będą żyli ze sobą długo i szczęśliwie. Żegnamy więc ich w momencie, gdy prawdziwy związek tak naprawdę się zaczyna. "500 dni miłości" według dystrybutora również należy do tego gatunku filmowego (tak na prawdę bliżej mu do zabawnego dramatu), ale zaczyna się od końca, bo od rozstania. Dowiadujemy się bowiem, prawie na samym początku filmu, że Summer Flynn rzuciła Toma Hansena. Wiemy więc mniej więcej jak to wszystko się skończyło, nie wiemy natomiast jak do tego doszło. Reżyser skacząc pomiędzy poszczególnymi dniami, w przód i w tył, pokazuje nam najważniejsze dni w życiu tej pary, to jak się poznali, jak ze sobą chodzili i czemu się rozeszli.
Nie przepadam za komediami romantycznymi bo są schematyczne, nierealne, przesłodzone, płytkie i mało śmieszne. Nie ma w nich prawie żadnego życia, emocji i ciągle powielają one jeden, ten sam i znany już przez wszystkich, banalny schemat - on spotyka ją, ona go nie zauważa, później się do niego przekonuje, są razem, on robi coś głupiego, rozstają się, by na końcu znów się zejść i koniec. Momentami aż niedobrze się robi gdy kolejny raz producenci chcą nas zmusić do obejrzenia takiej historii. Na tle konkurencji "500 dni miłości" - kolejny okropny polski tytuł, do tego niezgodny z treścią filmu - jest istną perełką, filmem niebywałym, który urzekł i zachwycił mnie od pierwszej minuty, zaintrygował od pierwszych napisów, pojawiających się na czarnym ekranie. Film niezwykle ciepły, mądry, zapewniający ogromny zastrzyk pozytywnej energii, pomimo niezbyt radosnego rozpoczęcia.
Aż trudno uwierzyć, że w tak skostniałym gatunku jakim są komedie romantyczne, dało się zrealizować tak lekką, świeżą i oryginalną historię. Twórcy bez odrobiny zadęcia opowiadają o pięknie miłości, o tym że nic nie dzieje się na tym świecie przez przypadek i niektóre rzeczy kiedyś muszą się niestety skończyć. Przy okazji z wyczuciem krytykują telewizję, reklamę, literaturę za podsuwanie nam gotowych, idealistycznych wzorców zachowań. Bez żadnych ograniczeń, nie hamując swojej wyobraźni prowadzą swoją opowieść, nie bojąc się eksperymentów i nietypowych rozwiązań. Momentami sposób prowadzenia akcji przypomina trochę ten z serialu "Gdzie pachną stokrotki", w którym również twórcy nie wstrzymywali się z nietypowymi pomysłami. W "500 dni miłości" mamy więc i narratora wprowadzającego nas w akcję i kończącego cały film, krótkie migawki z przeszłości bohaterów, zabawne wstawki jak ta np. o kobiecie czy oczekiwaniach, a nawet znalazło się tu miejsce na scenę wyjętą jakby żywcem z musicalu. Wszystko to tworzy jednak spójną całość, którą świetnie się ogląda.
Już dawno żaden film tak mnie nie oczarował. "500 dni miłości" wciągnął mnie niebywale, kupiłem ten film w całości. Jest on subtelny, romantyczny, zabawny dzięki świetnie napisanym, inteligentnym dialogom i wielu rozbrajającym scenom (chociażby Ikea). Jest po prostu piękny. Niezwykły klimat tej opowieści dodają idealnie dobrane piosenki oraz muzyka Mychaela Danny - tego samego, który pracował przy "Małej Miss". Z pewnością obraz ten nie byłby tak dobry gdyby nie świetni aktorzy: Joseph Gordon-Levitt czyli Tom, pojawiająca się tylko kilka razy na ekranie, młodziutka Chloe Moretz i przede wszystkim zjawiskowa Zooey Deschanel, która nie tylko świetnie wygląda, ale również fantastycznie gra. Zdecydowanie jeden z najlepszych filmów tego roku.
Gdzie obejrzeć film: 500 dni miłości (500) Days of Summer) 2009
Film dostępny tylko za pośrednictwem płatnych platform VOD
Komentarze
0 comment