views
Obsada Filmu: Song to Song (2017)
- reżyseria i scenariusz: Terrence Malick
- aktorzy: Ryan Gosling, Rooney Mara, Michael Fassbender, Natalie Portman, Cate Blanchett, Holly Hunter, Bérénice Marlohe
- zdjęcia: Emmanuel Lubezki
- montaż: Hank Corwin, Keith Fraase, Rehman Nizar Ali
Recenzja Filmu: Song to Song (2017)
Kogo grają, kim są, to zupełnie nieistotne. Normalnych rozmów nie prowadzą, w większości odzywają się z offu, wygłaszając po kilka nieistotnych, pustych zdań. Śledzeni są przez okrążającą ich, nieustannie biegająca za nimi kamerą Emmanuela Lubezkiego, która spogląda na nich z różnych stron. Lawiruje, wiruje, często zbacza na bok, by zamiast na bohaterów spojrzeć na przyrodę, latające chmarą ptaki, uginające się pod naporem wiatru drzewa. Tak jakby zdjęcia miały wypełnić brak treści.
"Song to Song" to zapis obrazów, improwizowane sceny pozbawione scenariusza. Zaczątki historii kilku postaci, o których niczego się nie dowiadujemy, których myśli wygłaszane zza kadru są tylko pretekstem do kolejnych ładnych obrazów. Bohaterowie przeskakują strumyk na pustkowiu. Przechadzają się po pięknych, nowoczesnych mieszkaniach. Podglądają koncerty festiwalowe zza kulis. Bohaterki zaplątują się w powiewające na wietrze firanki, obijają się o ściany w zamyśleniu i smutku rozmyślając o tym co się im (nie) przydarza. Tarzają się po ziemi, obściskują, dotykają, spoglądają na siebie, najczęściej w promieniach zachodzącego słońca. Bo hej, tak przecież będzie ładnie. Tak jakby te obrazy, te krótkie scenki bez większego znaczenia miały trafić na insta, jakby miały być częścią tamtego przefiltrowanego story, w którym liczy się tylko uchwycony kadr, lub fragment ruchu. Problem tylko w tym, że nie jest to story w odcinkach, tylko film bez scenariusza, co boli najbardziej, bo bez tej podstawy, nadbudówki w postaci świetnych aktorów, dobrze dobranej muzyki, czy ładnych zdjęć, nie są w stanie tu niczego uratować.
Improwizowana forma tego filmu zaczyna denerwować po pierwszym kwadransie. Wypowiadane szeptem myśli bohaterów nie interesują. Przypadkowość formy z powodu której można by wyciąć z tego filmu dowolną postać, bez jakiejkolwiek większej straty dla całości, jest co najmniej irytująca. Brak chronologii (nawet w pojedynczych scenach) nie składa się na żaden celowy zabieg, staje się niedbalstwem, lenistwem twórcy, który nie ma zamiaru ułożyć z tych obrazów pasjonującej opowieści. A skoro jemu się nie chce, to czemu nam miałoby się chcieć? Koncertowe tło, prócz gościnnych występów kilku znanych artystów (chociażby Patti Smith, Lykke Li, Iggy Pop) nie zostaje w ogóle wykorzystane, stając się jedynie ładnym obrazkiem, wyglądającym ciekawie, nietypowo, ale nie mającym żadnego wpływu na rozwój wydarzeń, bo bez niego poczynania bohaterów w ogóle by się nie zmieniły. W końcu same zdjęcia stają się nudne, a powtarzalność inscenizacji kolejnych scen zaczyna denerwować, irytować i smucić. Okrutnie zmarnowany potencjał.
Ocena Filmu: 2/10
Gdzie obejrzeć film: Song to Song (2017)
Film dostępny tylko za pośrednictwem płatnych platform VOD.
Komentarze
0 comment