Recenzja filmu: Straż sąsiedzka (The Watch) 2012 - Gdzie obejrzeć cały film online za darmo z lektorem?

admin

Admin

posted on 1 year ago — updated on 1 second ago

596
views

Propozycja dla tych z was, którzy nie interesują się historią polskiego hip-hopu i/albo lubią puste sale kinowe. „Straż sąsiedzka”, to jedna z tych komedii, które choć mają gwiazdorską obsadę są ignorowane przez widzów. I chyba w tym wypadku całkiem słusznie. Coś tu się bowiem nie do końca udało.

Recenzja Filmu: Straż sąsiedzka (The Watch) 2012

Już początek nie jest zbyt obiecujący. Siwiejący manager supermarketu Costco (Stiller) na przedmieściach Ohio jest wstrząśnięty dziwną śmiercią kolegi z pracy. Ochroniarz został obdarty ze skóry podczas nocnej zmiany, co wbrew sugestiom twórców wcale nie jest zabawne. Podobnie jak determinacja Evana, który chce znaleźć sprawcę zbrodni popełnionej na koledze, a spotyka się jedynie z kpiną. Jako miłośnik wszelkiej maści inicjatyw społecznych, Evan zwołuje straż sąsiedzką. Trzej panowie, którzy odpowiadają na jego apel, to niestety szukający okazji do wypicia piwa `imprezowicze. Straż zaczyna więc działalność od mandatów za spożywanie w samochodzie i chaotycznych działań pod wpływem procentów. Wkrótce zupełnie przypadkiem grupa trafia jednak na ślad istot pozaziemskich, grasujących w spokojnej, willowej okolicy...

Jako historia „Straż sąsiedzka” nie ma najmniejszego sensu. Gatunkowo jest to osobliwe połączenie kina kumpelskiego i niskobudżetowej komedii sci-fi z potworami. Co, samo w sobie nie byłoby takie najgorsze. Niestety, coś, co zagrałoby pewnie w rękach Judda Apatowa, Jasona Segala czy występującego w głównej roli Bena Stillera (patrz autorskie „Jaja w tropikach”) na warsztacie początkującego reżysera Akivy Schaffera pobrzmiewa głucho i fałszywie. Dziwne, bo jeszcze bardziej winni scenarzyści tej komedii, to między innymi Evan Goldberg i Seth Rogen, odpowiedzialni za fabułę świetnego „Supersamca” i niezłego „Boskiego chilloutu”. Najwyraźniej jednak panom wyczerpały się dowcipy – dialogi i gagi w „Straży sąsiedzkiej” wywołują najczęściej tzw uśmiech połowiczny – kiedy jakaś sytuacja wydaje się zmierzać do zabawnej puenty, ostatecznie jednak pozostawia nas z dziwnym grymasem na twarzy. Bo sytuacje, w których policjant wyśmiewa się ze zwłok na miejscu zbrodni, albo kiedy facet sika do puszki po piwie mnie osobiście nie rozbawiły. Może to kwestia płci, ale przy całej reszcie skeczów głównie dotyczących konsystencji spermy i wielkości penisa też nie zrywałam boków. Nie to, żeby powyższe tematy nie rymowały się z komedią, niestety w tym wypadku komicy wystrzelili same ślepaki.

Oczywiście są tu lepsze momenty, głównie dzięki dobrej obsadzie. Nie zawodzi Jonah Hill, którego ekspresja mimiczna na granicy zblazowania i szoku znakomicie się tu sprawdziła. Co do Bena Stillera, to miał on dużo lepsze role. Do interesujących należy zaliczyć występ Brytyjczyka, Richarda Ayoade – reżysera nagradzanego filmu „Moja łódź podwodna”, który z rzadka pojawia się na dużym ekranie. Jest to jednak kolejna i w tym wypadku niewiele wnosząca do całości ciekawostka dla dociekliwych. Przy tylu dobrych nazwiskach, „Straż...” należy niestety uznać za zbiorowe marnotrawstwo talentu swoich twórców i wynik przesadnej koniunkturalności, która zemściła się już na nich w postaci marnych wyników kasowych.