views
O filmie: Matrix: Rewolucje (2006)
- Reżyseria: Andy Wachowski, Larry Wachowski
- Scenariusz: Andy Wachowski, Larry Wachowski
- Zdjęcia: Bill Pope
- Muzyka: Don Davis
- Scenografia: Owen Paterson
- Producent: Joel Silver
- Gatunek: Sci-Fi, Akcja, Thriller
- Produkcja: USA
- Dystrybucja: Warner Bros.
- Studio: Warner Bros. Studios
- Czas trwania: 129 min.
Recenzja Filmu: Matrix: Rewolucje (2006)
Zachęceni sukcesem przedstawiciele wytwórni filmowej Warner Bros. postanowili, że Wachowscy nakręcą dwie kolejne części, które wówczas miały stworzyć legendę wszechczasów, niezapomnianą trylogię, sagę stulecia. Matrix Reaktywacja ukazał się w maju 2003 roku i chociaż efekty specjalne wyszły daleko poza ludzką wyobraźnię, a muzyka zbliżała widza niemalże do granic euforii, to fabuła dawała tak wiele do życzenia, że szanujący się kinoman uznałby ten film, za co najmniej jedną z największych porażek roku. Żeby tego było mało, to bracia postanowili pozostawić widza z setką pytań, które jako chwyt marketingowy miały go zaciągnąć do kina na dopełnienie trylogii - Matrix Rewolucje.
Wszyscy, nawet taki sceptyk jak ja, mieliśmy wielką, wręcz niepojętą nadzieję, że ostatnia - trzecia - część okaże się powrotem do korzeni, kiedy to nie szło się do kina na film, ale na Matrix! Jak się okazało, ludzie znów wyszli z kina przybici i z opuszczonymi głowami, bo oto Rewolucje okazały się mocno przeciętnym filmem akcji, bez żadnych tytułowych rewolucji.
Akcja filmu zaczyna się tam, gdzie Reaktywacja się kończy, więc dobrym pomysłem przed obejrzeniem "trójki" jest przypomnienie sobie poprzedniej części. Neo (Keanu Reeves) znajduje się w stanie przypominającym śpiączkę, jednak jak się szybko okazuje, tak naprawdę utknął gdzieś między światem maszyn a Matrixem, w miejscu rządzonym przez niejakiego Kolejarza, podlegającego jednej z najbarwniejszych postaci filmu - Merovingowi (wspaniały Lambert Wilson). Na ratunek przybywają mu oczywiście Trinity (Carrie-Ann Moss) i Morfeusz (Laurence Fishburne), wspierani dodatkowo przez Serafina (Collin Chou), znanego z "dwójki" strażnika wyroczni (w tej roli Mary Alice, która zastępuje tragicznie zmarłą w 2001 roku Glorię Foster). Reaktywacja rozkręcała się już po pół godziny, w Rewolucjach natomiast musimy czekać ponad godzinę. Praktycznie cały film składa się z wątków kompletnie nieprzydatnych dla spójności całej fabuły, jeśli ten wysiłek scenarzystów w ogóle można nazwać fabułą.
Jak już wspomniałem, główni bohaterowie postanawiają pomóc Neo i zaczyna się całkiem widowiskowa scena, wybitnie nawiązująca do jednej z najwspanialszych strzelanin w historii kina akcji - walki Trinity i Neo z ochroniarzami w holu. Do tego mocna muzyka Dona Davisa i już mamy widza, popadającego niemalże w trans, w którym nadzieja na genialny film zaczyna przewyższać jakikolwiek rozsądek i realizm. Najwyraźniej Wachowscy przewidzieli taki przebieg sytuacji i postanowili dalej serwować widzom niezdrową papkę zamiast akcji! Mnóstwo bezsensownych dialogów w stylu - "Co mam zrobić?", "Wiesz co masz zrobić!", "Kto zna odpowiedź?", "Wiesz kto!". O zgrozo, dzięki temu wszystkiemu widz otrzymuje na tacy kolejną porcję pytań, które bez żadnych skrupułów rozsypują sens filmu w drobny mak.
Akcja zaczyna się wreszcie rozkręcać wraz z atakiem maszyn na Zion. Widzowie zamarli, szeptanie i odgłosy pochłaniania popcornu ucichły. Wszyscy już wiedzieli, że nie pomylili sal! Niesamowity i widowiskowy pościg maszyn za "Młotem", prowadzonym przez Niobe (Jada Pinkett Smith) - czegoś takiego dawno nie widziałem, a do tego walka piechoty z mątwami, spuszczonymi do hangaru tuż nad Zionem, to jak przepyszne nadzienie, do którego się dostałem po godzinie męki. Coś wspaniałego! Wrażenia nie psują nawet patriotyczne wstawki, których Wachowscy nie zdołali uniknąć.
Na tle tych sekwencji "wypad" Neo i Trinity na powierzchnię Ziemi - świata maszyn, wypada dosyć mizernie. Widz po raz pierwszy może w pełni obejrzeć miasto maszyn, ale po co w taki sposób przerywać to widowisko, które odbywa się tam na dole? Co gorsza, reżyserzy najwyraźniej postanowili zrobić z Neo Chrystusa i tak mamy scenę, w której Trinity leci prosto na armię maszyn, a Wybraniec niczym nie wzruszony wystawia rękę przed siebie i z armii zostają tylko wióry. To jest żenujące!
Ale największym rozczarowaniem jest finalna walka Neo z agentem Smithem (wspaniały Hugo Weaving). Bardzo widowiskowa, efektowna, ale nudna, a do tego przesadnie przypominająca japońską mangę, (np. znani z DragonBall latający wojownicy). Ciosom zaś towarzyszą nienaturalne reakcje energii, które momentami przypominają wybuchy jądrowe. Podsumować to można trzema słowami - bardzo niezdrowy żart.
Na film wybrałem się, mając ogromne nadzieje. Miały wyklarować się wszystkie niejasności, mieliśmy poznać odpowiedzi na wszystkie pytania, a dostaliśmy kolejne. Bardzo łatwo z tego wywnioskować, że ktoś chce zarobić na czwartej części. Może za dwadzieścia lat, niczym George Lucas ze swoimi Gwiezdnymi Wojnami, Wachowscy powrócą rozczarować kolejne pokolenia. Któż to wie?
Gdzie obejrzeć film: Matrix: Rewolucje (2006)
Obecnie film: Matrix: Rewolucje (2006) można obejrzeć za pośrednictwem platform VOD.
Komentarze
0 comment