Kim był król Artur?
Kim był król Artur?
Czy istniał historyczny pierwowzór legendarne­ go króla Artura i jego rycerzy Okrągłego Stołu?
Gdzie leżał legendarny Camelot, ów zamek, w którym rycerze zbierali się przy Okrągłym Stole? Czym był Graal - skarbem czy kielichem? Gdzie jest dzisiaj? Avalon jest czymś, co przypomina ziemski raj. O tej „wyspie szczęśliwych" śnią dzielni rycerze, którzy są świtą legendarnego króla Artura...

Najpierw wiadomości ogólne.

Artur (Arthur), legendarny król brytyjski, który wraz ze swoimi rycerzami Okrągłego Stołu stał się centralną postacią wielu przekazów. Historyczny Artur był prawdopodobnie brytyjskim wodzem, który około 500 roku n.e. bronił swojego ludu przed inwazją Sasów, a 537 miał zginąć w bitwie pod Camlann. W „Historia Regum Britanniae" (ok. 1135) Geoffreya Monmouth, wyniesiony zostaje z pozycji celtyckiego lokalnego bohatera do rangi wspaniałego władcy o światowym znaczeniu. Ze swoją żoną, Guenhuoarą, (Ginover/Guinever) żyje na wspaniałym dworze Caerlon. Jego zwycięski pochód przez wiele krain przerywa dopiero zdrada uknuta w ojczyźnie przez jego siostrzeńca Mordreda, która zmusza go do powrotu do kraju. Zostaje ranny i uprowadzony na wyspę wróżek, Avalon.

Geoffrey opiera się na podaniach bretońskich. Wkrótce potem normandzki poeta, Wace spisuje francuską wersję „Historii" ("Roman de Brut", 1155). Ukazuje on postać Artura stylizowaną na feudalnego wodza, dodaje liczne, przypuszczalnie bretońskie szczegóły i po raz pierwszy opisuje Okrągły Stół, jednoczący wybranych, idealnych rycerzy.

Na tekście Wace’a opiera się wczesnośrednioan-gielski epos „Brut" Layamonna (ok. 1205). W Europie z legendą o Arturze integrują się pierwotnie samodzielne przekazy, takie jak legenda o Tristanie i legenda o Graalu lub przekazy o Lancelocie. Początek i rozkwit francuskiego romansu z kręgu króla Artura tworzą dzieła Chretiena de Troyesa (czas powstania ok. 1165-1190): „Erec", „Cliges", „Lancelot", „Yvain", „Percenal". U niego i jego następców Artur jest ideałem rycerstwa. Stając się z czasem biernym ośrodkiem grupy dzielnych rycerzy, którzy awansują do roli głównych bohaterów, sam rzadko ingeruje w akcję romansów. Najważniejszymi autorami niemieckich romansów z kręgu króla Artura są: Hartmann von Aue ("Ęrec", „Iwein”), Gottfried von Strasburg ("Tristan") i Wolfram von Eschenbach ("Parzi-val" i „Titurel"). Obok tych utworów powstała jeszcze ich strywializowana wersja, między innymi starofrancuski cykl prozy ("Vulgate" albo „Grand Saint Graal", ok.1225), na którym opiera się niemiecki romans prozą o Lancelocie (przed 1250 rokiem) i angielski romans prozą „Le morte d'Arthur" T. Malory'ego (ukończony w 1469 roku)...

Te obszerne informacje o postaci Artura mają unaocznić, jak zagadkowa była już zawsze jego historia. W Anglii, gdzie król Artur (tam zwą go Arthur lub Artur) jest logicznie rzecz biorąc centralną postacią w świecie starych legend i podań, włączając w nie sławną legendę o kamieniu z tkwiącym w nim mieczem, który może zostać wydobyty jedynie przez prawdziwego króla Artura, od dawna prowadzone są badania nad jego historycznym pierwowzorem.

Musiał wszak istnieć jakiś jego historyczny pierwowzór, bez względu na to, co później uczyniła z niego legenda. Kiedy dzielni rycerze nie byli zajęci przepędzaniem wrogów Anglii, uwalnianiem dziewic lub zabijaniem smoków, gromadzili się przy boku swego króla Artura. Na zamku Camelot dostojne towarzystwo spotykało się, aby snuć opowieści o swoich szlachetnych czynach. Jeszcze do dziś ulegamy czarowi tych opowiadań. Rycerze są upostaciowaniem dobra, szlachetności, są ludźmi, którzy walczą ze złem tego świata, bez względu na własne cierpienie. Nie bez powodu więc Hollywood bezustannie podejmowało temat legendarnego króla i jego Okrągłego Stołu, poczynając od dramatu historycznego poprzez „romansidło kostiumowe", historię miłosną w średniowiecznym kostiumie, groteskę Danny Ka-ye'a, spektakl o turnieju rycerskim aż po musical; natomiast poważną, artystyczną koncepcję tego materiału odnajdujemy w operach Wagnera i w literaturze.

Tyle o legendarnym królu Arturze.

A co z prawdziwym, historycznym Arturem? Nie jest on, według wszelkiego prawdopodobieństwa, jedynie sympatyczną, fikcyjną postacią, symbolicznym bohaterem baśni i legend, podobnie jak szlachetny banita Robin Hood z lasów Sherwood.

Już w 1190 roku usiłowano odnaleźć jego grób. Przypuszczano, że znalezione w podwójnym grobie na starym cmentarzu kościelnym opactwa Glastonbury szczątki, są szkieletem legendarnego władcy. Co następnie sprowokowało pytania, czy obok niego spoczywa jego „ukochana małżonka", Gui-never.

Osiemset lat później, czyli w roku 1931, natrafiono na ślady, mogące potwierdzić tę hipotezę, bo historyczny Artur miał rzeczywiście być pochowany w Glastonbury. Legenda mówi o czymś innym. Według niej Artur znalazł miejsce ostatniego spoczynku na wspomnianej wyspie Avalon, „wyspie szczęśliwych", czyli na tej wyspie, którą zawsze tak chętnie i często wspominano w powiązaniu właśnie z nim. Tylko „wtajemniczeni" byli w stanie odnaleźć drogę do tej tajemniczej krainy, opanowanej przez kobiety, którym nieobce były tajniki magii, które potrafiły leczyć rany i czcić siły natury.

Jak zawsze w takich wypadkach nasuwa się pytanie, co jest legendą, a co prawdą historyczną (o tzw. wyższej prawdzie nie wspominamy, jako że z nią już zawsze obchodzono się haniebnie).

W odniesieniu do praktycznie wszystkich legend, także i tej, nasuwa się pytanie, czy owe sprawiające specyficzne, można by powiedzieć tajemnicze i fascynujące wrażenie przekazy, nie są wspomnieniami, upoetycznionym opisem życia, tzn. wspomnieniami prastarych i prehistorycznych form życia społecznego, w których - w tym konkretnym przypadku - kobieta zajmowała najwyższe stanowiska w hierarchii społecznej. Wiadomo przecież, że istniały i istnieją okresy historyczne i obszary, w których panował matriarchat.

Zachodzi możliwość, co stwierdzili uczeni - historycy i archeolodzy, że legenda o Avalon jest prastarym wspomnieniem matriarchatu. Równie dobrze Avalon mógł naprawdę istnieć. Możliwe, że Glastonbury i Avalon to to sami miejsce. W odniesieniu do tego tematu stai badań w Anglii przedstawia się następujące Zamek Cadbury oddalony jest o około 10 km n północny wschód od Yeovil, w Somerset w An glii. Pierwotnie była to osada z epoki kamienne i epoki brązu, która została umocniona w epoce żelaza, ok. roku 500 n.e. Owa twierdza górska była ośrodkiem politycznym, handlowym i prawdo podobnie też religijnym dla całej zamieszkałe w okolicy ludności chłopskiej, która w obliczu za grożenia szukała schronienia w jej murach. Jednakże w czasie inwazji Rzymian w latach 43 i 4‘ nie stawiała oporu. Dopiero 30 lat później stal się prawdopodobnie centrum ruchu wolnościowe go (jeżeli nie było przeciwnie, tzn. nie zamieszki wała jej jednak banda rabusiów!). Tak czy inaczej Rzymianie odpowiedzieli ekspedycją karną. Wy łamali bramy i po całkowitym zniszczeniu but handlarzy zaczęli pastwić się nad ludnością. Pt tym zdarzeniu Cadbury stało prawie 500 lat opuszczane, dopóki jego korzystne położenie strategiczne nie zwróciło na siebie uwagi jednego z wojowników "mrocznego średniowiecza"; mógł nim być sam król Artur...

Około roku 500 n.e. nieznany brytyjski władca, głowa rodu, założył twierdzę Cadbury Castle na miejscu opuszczonej od dawna prehistorycznej twierdzy górskiej, Somerset. Górny wał pokryty był warstwą kamienia nie związanego zaprawą, pod spodem znajdowało się wzmocnione drewnem wypełnienie z ziemi. Na szczycie umieszczono drewniane blanki. Istniała także imponująca brama. Pośród budynków w tylnej części znajdowała się sala reprezentacyjna, mierząca 19,2 m na 10,4 m. Średniowieczny rozmach widoczny w tym kompleksie koresponduje z jego historycznym znaczeniem i legendą, mówiącą że tutaj właśnie znajdował się legendarny Camelot, dwór króla Artura; jego odległość od równie legendarnego Aoalon w Glastonbury wynosi jedynie godzinę jazdy na koniu.

W miarę rozwoju „mrocznej epoki" miejsce to ponownie opustoszało, ale zimą 1009/1010 król Et-helred założył w Cadbury (wtedy: Cadanbyrig) mennicę królewską... Jednakże (i o to ciągle toczą się spory) Camelot umiejscawia się także w okolicy Caerlon. W okolicy Caerlon nad rzeką Usk, w Południowej Walii znajduje się amfiteatr z czasów rzymskich. Zbudowano go w połowie lat 70 n.e., a około roku 100 przebudowano. Po okresie panowania rzymskiego znajdował się tutaj, w każdym razie według legendy, Camelot, dwór króla Artura...

Tyle angielska historyczna wersja według dzisiejszego stanu badań. Ponieważ jest nieco niejasna i pozostawia wiele spraw otwartych, byłoby wskazane ponowne jej zbadanie. Avalon, owa opisywana jako wyspa kraina, do której można było dotrzeć jedynie za pomocą czarów, posiadała jednakże, jak twierdzono, naturalne wiodące do niej drogi. Były one znane tylko nielicznym wtajemniczonym - wąskie ścieżki, prowadzące przez niebezpieczne bagna. Najwidoczniej splatają się tutaj dwa przekazy o Avalon. Pierwszy mówi o tajemniczej wyspie na morzu, drugi o „wyspie" na niedostępnych bagnach.

Okolica Glastonbury była około 400/500 roku n.e. faktycznie bagnistą i żyzną, praktycznie niedostępną krainą. Przyjąwszy, że celtycki wódz, głowa rodu, który był pierwowzorem króla Artura, został pochowany w V wieku w Glastonbury, to wtedy autentyczne informacje o jego trudno dostępnym grobie mogłyby przejść do legendy jako Ava-lon. Fakt, że domniemane Camelot/Cadbury i Avalon/Glastonbury oddalone są od siebie „jedynie o dobrą godzinę jazdy na koniu", potwierdza te przypuszczenia.

Zwiększa się tym samym prawdopodobieństwo, że król Artur lub mężczyzna, który był jego historycznym pierwowzorem, żył w V wieku.

„Artur, światły dworski rycerz", jak go nazwał Wolfram von Eschenbach, zajmuje w dalszym ciągu umysły badaczy. I tak np. współczesny angielski uczony, Geoffrey Ashe, poświęcił całe swoje życie legendzie o królu Arturze, dochodząc do wniosku, że rozszyfrował jego zagadkę. Najtrudniejsze w całej historii było to, że Artur (Art/h/ur) nie przeszedł do historii pod swoim prawdziwym imieniem.

Wnioski Ashe'a idą w kierunku wspomnianych wyżej „ogólnie znanych wyników badań", sięgających aż po nasze czasy, są jednak dokładniejsze i różnią się od nich jedynie w szczegółach.

Ashe zadał sobie zasadnicze pytanie: jeżeli ów człowiek żył, walczył i panował, dlaczego nie wspominają go w ogóle starzy kronikarze, na przykład rzymscy? W końcu wiele legend opisuje go jako potężnego króla, odnoszącego sukcesy w wojnach z Gotami. Polem walki z Gotami miała być Burgundia; mówi się przy tej okazji także o zdradzie knutej przeciwko niemu. Dlaczego nie można żadnego z tych faktów znaleźć w oficjalnych książkach historycznych?

Od tego momentu Ashe zaczął wnikliwiej badać problem i wykrył, na czym polega nieporozumienie: „W rzymskich źródłach historycznych Artur nie występuje pod tym imieniem. Używa się tylko jego tytułu. Brzmiałon Riothamus i był określeniem na »High King« w starej Brytanii".

Riothamus, król Brytyjczyków, podążył więc w V wieku za wezwaniem Rzymian (jeżeli w tym czasie można jeszcze mówić o Rzymianach, bo jak wiadomo Cesarstwo Rzymskie zostało oficjalnie i ostatecznie zlikwidowane w 476 roku), przeprawił się na stały ląd i usiłował przepędzić Gotów Zachodnich z Burgundii. Mimo że walczył bardzo dzielnie, jeden z jego zaufanych zdradza go, i w 470 roku wszelki ślad po „Riothamusie" ginie w mrokach historii.

Czy Riothamus zginął w roku 470? A jeżeli tak, jak znalazł się w swoim grobie w Glastonbury, mając po drodze niebezpieczne bagna?

Wniosek Ashe'a brzmi: mężczyzna, którego nazywamy królem Arturem, żył w V wieku i nazywał się dokładnie Artur Riothamus = Artur, król Brytyjczyków. Walczył na czele 12 000 ludzi po stronie Rzymian, ale poniósł klęskę.

Pogląd Ashe'a co do imienia podziela też francuski historyk, Leon Fleuriot: „Riothamus nie jest imieniem własnym lecz tytułem królewskim."

Należało zatem zbadać, czy w rzymskich (porzymskich) zapisach historycznych istnieje jakiś Riothamus, do którego życiorysu przystają inne szczegóły z życia „króla Artura" lub przynajmniej „wodza" (który zginął jednakże dopiero w 537 w bitwie pod Camlann). Ale także tam nie można niczego znaleźć. Bardzo liczne są za to eposy, które -jak wskazują na to badania - często mają historyczne źródło lub są nawet mniej lub bardziej autentycznym przekazem historycznym. Faktem jest także, że już Celtowie wspominają króla Artura. Kronikarz Gildas, żyjący w VI wieku, więc przypuszczalnie już sto lat po Arturze, był pierwszym, który spisał przekazy i opowieści Celtów. Z IX wieku pochodzi następna wzmianka o Arturze, przekazana przez niejakiego Nenniusa. Zarówno u Gildasa, jak i Nenniusa mowa jest o dwunastu bitwach na Wyspie Brytyjskiej i następnie o walce z „hordami barbarzyńców" w Galii. Około roku 1135, jak już wspomniano, niejaki Geoffrey Monmouth napisał dzieło historyczne, którego postacią centralną również jest Artur.

Jak na razie wszystko jest jasne. Legendarny król Artur/Arthur miał pierwowzór historyczny, przy czym nie jest istotne, czy był to wódz, który zginął w 537 pod Camlann czy władca zwany Riothamus, który zginął być może już w 470 roku w Burgundii.

Następnym problemem jest, czy legendarny Camelot, zamek w którym rycerze zbierali się przy Okrągłym Stole, był czy nie był auten tyczny, historyczny. Także w odniesieniu do tego problemu odwołajmy się do już wspomnianych faktów i rozszerzmy je: Zamek Cadbury w pobliżu wsi Queen Camel w Somerset mógłby być owym zamkiem Camelot. Tamtejsze wykopaliska archeologiczne odsłoniły poza warownią z wczesnych czasów rzymskich także pozostałości późniejszej warowni królewskiej. Do XV wieku wzgórze, na którym znajdowały się te obiekty, nazywano „Camalat". W pobliżu umocnień przepływa rzeka Ca. Według Nenniusa ostatnia walka Artura faktycznie miała miejsce pod Camlann ("Annales Cam-briae", IX wiek). Po następnych 500 latach John Leland (1509-1547), historyk na dworze króla Henryka VIII, stwierdził, że w pobliżu wzgórza Camalat chłopi odkryli zbiorową mogiłę z licznymi szkieletami wojowników poległych w walce.

Wniosek odnośnie Camelot brzmi następująco: można przyjąć, że rzeczywiście istniał jego historyczny pierwowzór i nie jest istotne, czy było to w okolicach Cadbury czy Glastonbury czy też w Południowej Walii w okolicach Caerlon

.Najistotniejszym problemem, rozwiązującym być może zagadkę legendarnego króla Artura i rycerzy Okrągłego Stołu w Camelot jest wyjaśnienie istoty Graala. Ponieważ opowieści o świętym Graalu są nierozerwalnie związane z legendą o królu Arturze. Czy Artur faktycznie go odnalazł (otrzymał)?

Sprawę można sobie uprościć: ponieważ mówiono o tym tak uparcie, tak wiele i tak często, wydaje się, że tak faktycznie musiało być; nic nie bierze się z niczego.

Rozpatrując sprawę pod tym kątem, można to traktować jako sprawę wiary, niekoniecznie wiary religijnej, lecz wiary w fakty lub zdarzenia prawdopodobne albo zaufania do wiarygodności przekazów i opowieści.

Wnikając w problem z większą rezerwą, bardziej racjonalnie i naukowo, tzn. opierając się na informacjach wypływających z wiedzy o tym, jak powstawały i powstają legendy i jakim kultem przez stulecia otaczano relikwie (co można wyjaśnić jedynie z perspektywy danego czasu, świata i religii), będziemy zmuszeni szukać prostych, realnych wyjaśnień.

Istnieją dwie legendy o świętym Graalu. Pierwsza, bardziej świecka, ukazuje go w sposób mało precyzyjny i niejednoznaczny, jako legendarny, niezbyt dokładnie określony skarb, równie tajemniczy jak „kamień filozoficzny". Istnieje jednakże także średniowieczny opis Graala jako „cennego naczynia", które wypadło Lucyferowi z korony, gdy został strącony do piekła, wykonanego, co jest zrozumiałe samo przez się, z „najszlachetniejszych materiałów". O tej interpretacji radziłbym zapomnieć.

Druga interpretacja jest ważniejsza, chociażby już z tego powodu, że przewija się przez całą kulturę zachodnią i jest z nią nierozerwalnie związana; według niej Graal jest kielichem, z którego Jezus pił podczas Ostatniej Wieczerzy i w który następnego dnia Józef z Arymatei zebrał krew ukrzyżowanego Chrystusa. Dlatego od tego czasu ów kielich posiada czarodziejską moc. Według legendy, przekazu (który, jak wspominaliśmy, aż po dziś dzień działa na wyobraźnię poprzez swoją niezwykłą obrazowość, symbolikę, siłę i niezmienną popularność) ten właśnie cudowny kielich dotarł przez Cyrenę, Kretę, Sycylię, Rzym, Marsylię, Figeac, Limognes i Morlaix do Anglii.

Dlaczego właśnie do Anglii, a nie powiedzmy np. do Rzymu, późniejszego centrum chrześcijaństwa?

W dawnych czasach istniały, jak tego dowiedziono, ścisłe związki pomiędzy Anglią i Ziemią Świętą; później, w czasach wypraw krzyżowych, były to związki natury religijnej, ale już wcześniej prowadzono ożywiony handel. Grecki historyk, Diodorus Siculus, uchodzący za poważnego i odpowiedzialnego kronikarza, pisze o ożywionym handlu morskim cyną pomiędzy daleką Brytanią, dokładnie Komwalią, a Jerozolimą. Możliwa jest hipoteza, że w rewanżu za dostawy cyny dotarł do Brytanii szczególnie piękny, wartościowy kielich, który miał umacniać wiarę wiernych na Wyspie i ilustrować opowieści z Nowego Testamentu; mogło się też zdarzyć, że nadano mu szczególną symbolikę, jako pochodzącemu z Ziemi Świętej. Z kielicha z Ziemi Świętej stał on się bardzo szybko „po prostu" kielichem z Ziemi Świętej, a więc kielichem o szczególnym znaczeniu. Możliwe, że początkowo tylko mówiono, że w kielichu takim jak ten, Józef z Arymatei zebrał krew Zbawiciela. W późniejszych opowieściach przekazywanych z pokolenia na pokolenie z „kielicha jak ten" uczyniono „ten kielich"...

Tak mogła powstać legenda. Jeżeli oczywiście nie traktuje się tego dosłownie i poważnie.

W XII i XIII wieku wiara ta była już tak mocno zakorzeniona, że aż do dziś właściwie nikt jej nie podważa.

Założywszy, że ów kielich istniał, że był to „prawdziwy" święty Graal lub symboliczny tylko jako taki traktowany, należałoby zapytać, co się wobec tego z tym niezwykle ważnym przedmiotem stało. Przecież nie zniszczono go. Bo inne, mniej ważne relikwie jakoś przetrwały wiele stuleci i zachowały się do naszych czasów. Na przełomie XII i XIII wieku zaczęły się pojawiać pierwsze powieści z obszernego cyklu romansów o Graalu.* Wszystkie one są do dziś obiektem poważnych badań, koncentrujących się na poszukiwaniu prawdy historycznej. Jeszcze do dziś brana jest pod uwagę możliwość (prawdopodobieństwo) znalezienia gdzieś w Anglii Graala, czy to w postaci „skarbu" czy też świętego kielicha. Nadzieja ta podsycana jest faktem, że nie ma jakichkolwiek wskazówek ani przekazów na temat tego, co się z Graałem stało lub co z nim uczyniono. W obliczu całkowitego braku informacji o miejscu ukrycia Graala, zagadka skarbu Nibelungów wydaje się być prawie wyjaśniona...

Wszystko wskazuje na to, że - jak można (należy) przypuszczać - Graal zniknął w jakiś tajemniczy sposób. Ktoś mógł z niewiadomych powodów lub przyczyn zabrać wiedzę na temat miejsca jego ukrycia do grobu -dobrowolnie lub nie! A tymczasem kielich (lub skrzynia pełna skarbów) spoczywa w jakiejś jaskini lub głęboko zakopany w ziemi i czeka na odkrycie. Dokonane drogą systematycznych poszukiwań lub przypadkowo, zakładając naturalnie, że Graal naprawdę istniał nie tylko w fantazji, ale że chodzi tu o „prawdziwy" historyczny kielich z Golgoty, o ile takowy w ogóle istniał. U żadnego z czterech ewangelistów, ani u synoptyków - Mateusza, Marka i Łukasza, ani u Jana - nie wspomina się o tym, aby człowiek z Aryma-tei o imieniu Józef zebrał w kielichu krew Ukrzyżowanego. Wszyscy czterej zgodnie stwierdzają jedynie, że człowiek ten prosił Poncjusza Piłata o pozwolenie zdjęcia zmarłego z krzyża, że zawinął go w całun i złożył w grobie... Ale takie przekazy przyczyniły się do powstania zagadek tego świata...

Dlatego zacytujmy na koniec jeszcze jedną rzeczową informację na ten temat:

Graal (w języku starofrancuskim graal, właściwie "naczynie"): w literaturze średniowiecznej tajemniczy, różnie opisywany przedmiot sakralny (czara, kielich, kamień), który wraz z równie tajemniczą zakrwawioną włócznią przechowywany jest w zamku Graala pod opieką króla Graala i rycerzy Graala. Ma on właściwości »cudotwórcze«: obdarza wiecznym szczęściem, wieczną młodością, zapewnia pokarm w nieograniczonej ilości i ma poza tym właściwości lecznicze. Jedynie ten, kto jest czysty i został do niego powołany, może wejść w jego posiadanie...

Motyw Graala znajdujemy w powieściach starofrancuskich, w Anglii, w Walii, w legendach staronordyckich, niemieckiej literaturze średniowiecznej (średniowysokoniemieckiej) od czasów Wolframu von Eschenbacha...

Przeczytaj także:

Komentarze

https://minds.pl/assets/images/user-avatar-s.jpg

0 comment

Nikt jeszcze nie napisał komentarza!